Przysłowie mówi, że tak. Ludzie uważają różnie, ale na pewno nie jest to reguła. Są ludzie, którzy uważają, że „ciągną jak swój do swego” inni trzymają się magnetyzmu przeciwieństw. Jak jest ze mną? Oczywiście mam swoja teorię na ten temat i jestem ciekawa jakie jest Wasze zdanie. Wydaje mi się bowiem, że obie opcje są jak najbardziej prawdopodobne i wszystko tak naprawdę zależy od ludzi. Podobne osobowości łatwiej znajda wspólny język, zainteresowania i będzie im się prościej współpracowało, przeciwne natomiast mogą się uzupełniać, napędzać do działania i wzajemnie uczyć. Żadna z tych opcji nie jest więc zła, kluczem są jednak chęci.
Niezależnie od tego czy szukamy lub znaleźliśmy już partnera podobnego do nas czy naszą całkowitą odwrotność, w naszym związku muszą pojawić się te rzeczy, aby zagwarantować mu dobrą kondycję i możliwość rozwoju w zadowalającym obie strony kierunku. Tymi rzeczami są przede wszystkim: miłość, szczerość, partnerstwo, empatia, troska i chęć współpracy. Jeśli te rzeczy pojawią się i będą pielęgnowane, nic złego nie może się wydarzyć.
Problemy zaczynają się jednak wtedy, kiedy rzeczy, które nas w danej osobie fascynowały, inspirowały i budziły nasze ciepłe uczucia, giną. Wtedy niezależnie od podobieństw czy sprzeczności, nie umiemy się dogadać, pojawiają się spięcia, kłótnie i niezrozumienie. Będąc zarówno z mężczyzną bardzo do mnie podobnym jak i zupełnie innym stwierdzam, że to właśnie nie w tym a w wymienionych cechach, może zawierać się siła danej relacji lub jej słabość. Z W. w ogóle jest inaczej. Jesteśmy do siebie niezwykle podobni charakterologicznie i poglądowo. Różnice w tych tematach są kosmetyczne, posiadamy jednak zupełnie inne umiejętności. On porywa słowem, dlatego świetnie buduje zespół, napędza swoich podopiecznych do pracy, umie dopingować, budować wizję. Ja władam słowem pisanym, ubieraniem myśli w słowa lub tekst. On ma umysł ścisły i wszystko w naszym życiu zamknął by w tabelkach Excela, ja jestem humanistką i romantyczką, Excel, kalkulacje i tego typu klimaty kompletnie nie są dla mnie. Uzupełniamy się w nich tak jak i w kilku innych, ale dbamy też o stały poziom kluczowych składowych naszej relacji i związku.
Najważniejszą rzeczą dla mnie, jest to aby przede wszystkim być dla siebie przyjaciółmi bo chyba właśnie przyjaźń pozostaje nam wtedy kiedy uroda, erotyzm i szaleństwo odchodzą razem z naszym wiekiem. To recepta na udany i prawdziwy związek aż po grób, nie ważne czy będziemy do siebie podobni czy nie.
Dodaj komentarz