Pytanie wydaje się banalne a tak naprawdę, często co to niby proste i jasne, widzimy z zupełnie innej perspektywy, gdy zaczyna się na ten tematy dyskusja. Kiedy wizualizujemy sedno, rozpiszemy wszystko na kartkach lub wypowiemy na głos. Podobnie jest z małżeństwami. Na pytanie z tytułu tekstu ludzie zwykle odpowiadają: „bo coś nie wyszło”, „bo przestali się kochać” itd. Jasne, z tego powodu też rozpadają się małżeństwa, ale ja tradycyjnie spojrzałabym głębiej.
Już na etapie dobierania się w pary, zwykle popełniamy rozliczne błędy. Nie artykułujemy naszych oczekiwań, ukrywamy swoją prawdziwą stronę, staramy się przypodobać, coś udawać. Patrzymy na cechy, które w ostatecznym rozrachunku nie są ważne, idealizujemy, wmawiamy zmiany które nigdy nie będą miały miejsca.
Ogromny problem mamy też z dobieraniem się w pary myśląc o przyszłości. Patrzymy czy facet jest fajny, przystojny, ma dobrą pracę. Nie bierzemy pod uwagę, że w końcu zbrzydnie, wyłysieje a praca raz jest raz jej nie ma. Być może skończy na rencie a już na pewno na emeryturze. Wtedy też będziesz go chciała? Zamiast patrzeć na wspólne zainteresowania, na to czy mamy podobne poglądy, podejście do życia, na ocenę szczerości uczuć i ogólnej, na stopień zaangażowania w tą relację, skupiamy się na motylach w brzuchu, fantazjach o romantycznym ślubie czy sielskiej przyszłości z wiecznie przystojnym i cudownym facetem.
Może warto jednak poszukać takiego, który ma trochę oleju w głowie, nie jest prostakiem, szanuje Ciebie i Twoje zdanie, pasje, marzenia i plany. Takiego, który ma pasje, hobby, jakieś zdolności. Człowieka, z którym będzie nas łączyć więcej mentalnie niż fizycznie. Przykre to, ale zauważyłam, że często kobiety szalenie powierzchownie podchodzą do kwestii doboru partnera. Nie zagłębiają się w temat a potem mają pretensję do całego świata z kim skończyły. To błąd nie tylko kobiet, bo mężczyźni też często patrzą na fajne ciałko i nic poza tym. Nie wiem czemu kompletnie nie wybiegamy w przyszłość. Nie myślimy o wadach, które będą narastać, o fizyczności która z całą pewnością rok w rok będzie się zmieniać. Nie zakładamy rozlicznych scenariuszy a potem mamy pretensję do losu. Okazuje się, że chora żona jest bezużyteczna, że mąż który stracił pracę już nie jest nam potrzebny. Jeśli teraz, gdy jest dobrze, nie możesz liczyć na opiekę podczas grypy to co będzie, gdy zostaniesz sparaliżowana? Czy wtedy zatrzymasz go przy sobie zgrabną sylwetką? On będzie Cię pielęgnował ze względu na świetny seks? Nie…wtedy będziecie ze sobą tylko, jeśli fundament na jakim budowaliście tą relację był twardy i pewny jak skała a nie iluzja, którą oboje snuliście o sobie. W życiu każdego człowieka i każdej pary, nadchodzi taki czas kiedy wszystkie niedoskonałości, zatajane historie czy prawdy, wychodzą na światło dzienne. Wtedy dopiero okazuje się, na ile to co miedzy nami było, jest rzeczywiste i cenne.
Klaudek says
Prawdziwe to takie co piszesz. Obserwując od 28 lat związki i ludzi, mam wrażenie że i tak zdecydowana większość w ostatecznej sytuacji woli te magiczne momenty ekstazy i „niech się dzieje” niż realne spojrzenie i długotrwałą pracę…