!!NOWY POST!!
Wydawać by się mogło, że dzisiejsze życie to ciągły pęd, milion zajęć, chroniczny brak czasu i walka z wydłużaniem i rozciąganiem doby, aby ze wszystkim zdążyć. Nie wiem jak Wy, ale ja dokładnie tak widzę każdy swój dzień- zarówno wtedy, gdy pracowałam zawodowo jak i teraz kiedy „siedzę” w domu na macierzyńskim i opiekuje się córką.
Nie wiem z czego to wynika, ale naprawdę zawsze, miałam co robić, a jak pojawiał się na horyzoncie jakiś wolny slot, to ja wynajdowałam sobie kolejne zajęcia. Pracuje od dnia zakończenia liceum, zawsze było mnie wszędzie pełno. Lubiłam angażować się w przeróżne inicjatywy, pomagać, doszkalać się, działać. Kiedy nie mam nic do roboty, za długo jest spokojnie- męczę się. Ludzie, którymi się otaczam mają podobnie. Wciąż w pędzie, ale takim pozytywnym, bo pozwalającym połączyć i pogodzić ze sobą wszystkie ważne dziedziny życia. Przywykłam więc do tego i błędnie założyłam, że może mają tak wszyscy…
Tak, to był przydługi wstęp a teraz do sedna! Tak sobie przy okazji różnych zdarzeń pomyślałam, że gdyby każdy miał takie podejście, zajmował się sobą, swoimi bliskimi, swoim życiem i swoim tyłkiem każdemu żyłoby się lepiej. Bo brak czasu i pęd to również problem z wykorzystywaniem go bezsensownie, czyli mówiąc wprost- przepalaniem go na bzdury. I tu zaczyna się cały problem. Ludzie ewidentnie mają zbyt wiele czasu albo nie potrafią nim gospodarować tak, by w ich życiu zadziało się coś fajnego. Zamiast tego nudzą się i przychodzą im do głowy przeróżne głupoty. Czytanie durnych portali, komentowanie plotkarskich newsów wylewając przy tym fale hejtu i rzucając błotem, wpieprzanie się w cudze sprawy i życie, bawienie w ciocie dobre rady i inne. Sama doświadczam tego na własnej skórze. Ludzie znudzeni, niezadowoleni z życia, sfrustrowani „bo im nic nie wyszło”. Być może nie wyszło, bo skupiali swoją energię nie na tym na czym warto…?
Tutaj pojawia się i szczególnie uwidacznia kilka naszych narodowych przypadłości. Przede wszystkim każdy z nas zna się na wszystkim i oczywiście wie najlepiej. Mimo, że go o to nie prosisz, chętnie Cię pouczy, ochrzani, wtrąci swoje trzy grosze i poinstruuje. No bo czemu nie? W końcu chce dla Ciebie dobrze, a że akurat zrobi to w chamski i nieelegancki sposób- cóż, trudno. Kolejna sprawa to zaglądanie innym do związku, łóżka, portfela i generalnie życia- czyli tam, gdzie raczej nikogo się nie zaprasza (a już tym bardziej obcych). Nic tu nie pomaga fakt, że od małego uczy się nas, iż nie powinno się na takie tematy dyskutować i w takie tematy wtrącać. Przynajmniej mnie tego uczono… Wysnuwanie daleko idących opinii bez żadnej wiedzy a jedynie snując domysły. Krzywdzące komentarze, uwagi czy wręcz wylewanie pomyj.
Jest tego wiele, ale konkluzja jedna… Skoro masz czas na rozliczanie innych, na ich podglądanie, ubliżanie im, dokuczanie, wpieprzanie w ich sprawy i życie. Boli Cię, że ktoś ma fajnie, lepiej niż Ty, że go stać na ciuchy, kosmetyki, wakacje, samochód, dom z basenem czy inne atrakcje zrób jedno- rusz tyłek z przed kompa czy telefonu za którymi się ukrywasz i haruj! Dziś kilka dziewczyn po poruszeniu tego wątku napisało mi zgodnie, że chyba część ludzi myśli, że pieniądze spadają z nieba, rosną na drzewach lub znajduje się je co rano na wycieraczce J Uważają, że wspomniane domy, samochody, wyjazdy czy przyjemności zwyczajnie sobie ktoś wyczaruje z niczego. Nie dostrzegają lub nie chcą widzieć, ile za tym stoi pracy, wyrzeczeń i wspomnianego na wstępie czasu oraz orania. Wściekają się, że ich życie tak nie wygląda i mają o to pretensje…
…a powinni mieć je tylko i wyłącznie do siebie, że często wolą tracić czas na głupoty, zamiast wziąć przykład z innych.
Słuszne spostrzeżenia. Wydaje mi się, że zawsze jestem zajęta i narzekam na deficyt czasowy, a to chyba nie do końca o to chodzi…