!!NOWY POST!!
Często pytacie mnie jak znosiłam samotne święta, Sylwestra czy inne okazje, zwykle hucznie obchodzone przez ogół. Cóż, może się to wydać dziwne, ale nie przeżywałam tego, że jestem wtedy sama z jakąś rozpaczą. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że starałam się zajmować myśli czymś innym niż użalaniem się nad tym, że obok nie ma chłopa (wybaczcie, ale nie jest to najważniejsza rzecz na świecie), a po drugie dlatego, że bycie samej i czas z samą sobą, ma ogromnie dużo plusów. Czemu jednak większość ludzi, czuje odwrotnie?
Przede wszystkim dzisiejszy człowiek nie umie i często nie ma, jak nauczyć się bycia z samym sobą. To stan, który często nas frustruje, przeraża, napawa smutkiem i rozpaczą. Żyjąc w świecie, gdzie wciąż otacza nas masa, gdzie zewsząd atakują nas bodźce, informacje, sygnały ciężko nam nagle zostać w pustym domu sam na sam z naszymi myślami, w ciszy. Żyjemy w mylnym przeświadczeniu, że do szczęścia potrzebny jest nam ciągły i nieustający kontakt z kimkolwiek lub pozory tego kontaktu. Chodzimy więc na imprezy do ludzi, których słabo znamy lub nawet nie bardzo lubimy. Piszemy z kim się da na portalach społecznościowych, odgrzewamy stare znajomości a u szczytu desperacji albo randkujemy z kim popadnie, albo odzywamy się do ex…
Boimy się bycia z samym sobą i swoich myśli. Przeraża nas to, że być może odcięci od zgiełku i czyjejś ciągłej obecności w naszym życiu, dostrzeżemy w nim lub w sobie coś, co nam się nie sposobu, co w ten sposób chcieliśmy zagłuszać. Dla wielu z nas, poznanie siebie, konfrontacja z samym sobą, swoimi wadami i zaletami, swoim własnym towarzystwem, jest przerażająca. Uświadamia nam rzeczy, których nie chcieliśmy wiedzieć lub obnaża przyczyny, dla których zostaliśmy sami…
Być może jest to też kwestia naszego poczucia wartości, które uzależniamy jedynie od faktu posiadania partnera i ogromnej grupy uwielbiających nas znajomych. To również niebezpieczne i bardzo mylące. Znam osoby posiadające masę „przyjaciół”, którzy za plecami obrabiają im tyłek, opowiadają jakie są nadęte, męczące, wymagające itd. Ilość znajomych na FB, Instagramie czy imprezie w Twoim domu, nie mówi o Tobie kompletnie nic. To ilość osób będących obok, gdy jest dramatycznie lub gdy świętujesz ogromny sukces- pokazuje ich faktyczną wartość i ilość. Przekonałam się o tym nie raz.
Kolejnym powodem, może być fakt zbytniego skupiania się nam samym fakcie świętowania. Ludzie tak strasznie wkręcają się w te przeróżne święta, że w końcu, gdy nie mają ich za bardzo z kim dzielić, rwą włosy z głowy. Dla mnie taki np. Sylwester, to dzień jak każdy inny i nigdy nie rozumiałam czemu ludzie go tak przeżywają. Nigdy nie uważałam, że aby ubrać się w tradycyjne cekiny czy wypić szampana, potrzebuje do tego kogokolwiek. Nie jest to też dla mnie koniecznością w tym dniu. Powinnam zwyczajnie czuć się dobrze i nie zmuszać do czegoś, tylko dlatego, że robi tak większość. Zauważyłam jednak, że kobiety, szalenie przeżywają samotne Walentynki, dzień kobiet bez „goździka i rajstopki”, Sylwestra w dresie. Każda z tych osób powinna sobie odpowiedzieć na pytanie, czemu to dla niej takie istotne i dlaczego tak bardzo to przeżywa, a potem pomyśleć czy faktycznie jej zachowanie ma sens.
Jasne, istnieją też osoby, które na siłę i namiętnie będą sobie szukały powodów do użalania się nad sobą, swoim losem, wylewania łez i smutków. Są i takie, które kochają mieć do tego widownie lub szukać jej wypominając szczęście innym. Na te lekarstwa nie znam, ale wiem, że mogą być szalenie obciążające dla innych i na dłuższą metę warto się od nich separować. Reszta, powinna przeanalizować każdy z przytoczonych punktów i pomyśleć w której grupie lub grupach się znalazła. Zdiagnozować problem, zastanowić się nad tym, jak go rozwiązać i czy faktycznie jest wart wylewania łez i ciągłego doła… Być może Twoja sytuacja nie jest tak czarna jak Ci się wydaje…
Aga says
Tak Karolinko to wielka sztuka. Mnie się udało przetrwać na odpoczynku i rozmowach z rodzicami. Wyszło super. Potem wròciły dzieci i świętowania od 27 był ciag dalszy. Ale ja to osoba z pasjami i nawet samej pojscie na łyżwy nie straszne mi :)))
karmel says
Bo pasje, swoje sprawy i życie mimo bycia w zwiazku są ważne by gdy tej drugiej ososby zabraknie, nie zostać na lodzie i całkowicie się od niej nie uzależnić
Aga says
Witaj Karolino, od jakiegoś czasu obserwuje i czytam Twojego zarówno bloga jak i profil na Ig. W swoich postach masz, moim zdaniem, wiele bardzo trafnych uwag. Szczególnie tych dotyczących zarówno zamykania się kobiet w sobie po rozstaniu, jak i ich odbiorze przez otoczenie. Sama jestem po bardzo ciężkim rozwodzie. Dlatego z własnego doświadczenia wiem że jest ciężko. Ale wiem też że to nie koniec świata. Myślę że Twój profil i blog na pewno pomaga wielu osobom inaczej spojrzeć na własne problemy i zacząć żyć inaczej- niektórym jest potrzebne obiektywne spojrzenie całkiem obcej osoby. Życzę dużo radości z bycia mamą:)
Anna says
Do samotności trzeba się przekonać samemu, nie jest taka zła….. Ale Ty mi kochana w tym pomogłaś