Ostatnio często słyszę od innych jak bardzo zazdroszczą mi mojego związku, jak wielkie szczęście mnie spotkało i jak wdzięczna losowi powinnam być za to, że spotkałam na swojej drodze mężczyznę, przy którym jestem szczęśliwa.
Oczywiście, cieszę się, że poznałam W. Jestem szczęśliwa z powodu bycia razem i wszystkiego co się z tym wiąże, ale…ze związkami to nie jest tak, że my musimy mieć szczęście. Związek nie jest wypadkową tego, że nam się przyfarciło, albo coś spadło nam z nieba. To nie jest koniec czekania na kogoś (jak to się ładnie mówi), czy łut szczęścia. To spore uproszenie, które przywołuje mi na myśl tekst o kobietach „siedzących w domu” na macierzyńskim ;) One tam nie siedzą tylko zapieprzają!
Kochani, związek to oczywiście miłość, radość, szczęście, romantyzm i wiele innych przyjemnych rzeczy, ale to również, jak nie przede wszystkim, ciężka praca. Krew, pot i łzy – dosłownie. Docieranie się, walka ze sobą, poznawanie siebie. Miłość się nie przytrafia. Miłość czy związek nie jest gotowym produktem, który możesz sobie upolować w sklepie. Nie jest czymś szytym na miarę. To może brutalne co powiem, ale jest jak skórzane buty, które musisz wychodzić i które nie raz Cię obetrą czy zrobią bąble na stopie. Minie dłuższy czas zanim poczujesz się w nich komfortowo, wygodnie i nie będziesz chciała ich zdejmować. Zostając już przy porównaniu do butów…
Każde nowe buty na półce w sklepie będą prezentowały się fantastycznie. Błyszczące, czyste, piękny kształt, fajna cena, dobry materiał, ulubiony kolor – idealne. Potem zabieramy je do domu i okazuje się, że nie zawsze i nie do wszystkiego nam pasują, do tego jak pochodzimy w nich dłużej okazują się średnio wygodne. Jedni rzucą je w kąt i kupią sobie inne, nowe wierząc, że będą lepsze. Inni wychodzą te skórzane i po jakimś czasie poczują się w nich jak w kapciach. Tak, być może brzmi to durnie, ale takie są związki.
Oczywiście możesz trafić na idiotę, który jest niereformowalny (ale pamiętaj, że to Ty tego idiotę wybrałaś), możesz zadurzyć się w szaleńcu, nałogowcu i innym wykolejeńcu, ale jeśli chodzi o normalnego chłopa – wszystko jest do wypracowania. Pytanie czy nam się chce czy nie.
Mój związek również był ciężką pracą – ok, świetnie się rozumieliśmy, czytaliśmy sobie w myślach i w każdej sferze czuliśmy się ze sobą dobrze i komfortowo, ale…przyszedł i taki czas, kiedy przeszliśmy ze sobą poligon. Były kłótnie, łzy, krzyki, złość, nerwy i inne, ale wiedzieliśmy, że tak będzie. Nie łudziliśmy się głupio, że takie momenty się nie pojawią i byliśmy na to gotowi. Nie jest to jednak ani lekkie, ani przyjemne. Każde z nas mogło by się wkurzyć, chcieć iść w inną stronę i szukać tego szczęścia gdzie indziej, ale nie chcemy. Kochamy się, szanujemy, mamy wspólne plany, marzenia i dogadujemy się na tyle, że absolutnie nie czujemy potrzeby zmian, a tego by siebie wciąż dla drugiej strony doskonalić.
Jeśli więc czekacie na miłość jak z bajki, macie wymagania pod sufit, zaliczacie się do grupy, która chciałaby otrzymywać, ale nic nie umie od siebie dać, a najchętniej przyjęłabym gotowy produkt w postaci idealnego ukochanego – to nie łudźcie się. Takie rzeczy się nie dzieją i albo się zawija rękawy i zmienia w sobie to co nieakceptowalne dla innych (przyznając się szczerze przed sobą, że nie jestem idealna), albo czeka na cud, który…nie nadejdzie.
Dasza says
Ja to Ci Karolina tylko zazdroszcze tego jak wstalas po tym wszystkim, bo ja mimo ze nie jestem po rozwodzie tylko zostawil mnie facet to mam teraz taka pustke w glowie i kompletnie nie wiem co robic, jak sie pozbierac by odzyskac siebie i swoje zycie… Nawet zdarzaja mi sie tez mysli samobojcze..
Marzena says
Dasza!! Zacznij cieszyć się życiem, jakie myśli samobójcze? Żyj!!! Zrób to co zawsze chciałaś o czym zawsze marzyłaś!! Wykup wczasy, wycieczkę, wyjedź poznaj nowych ludzi!!! Zacznij robić coś czego nie robiłaś. Słuchaj głośno muzyki tańcz, korzystaj ze słońca. Facet nie jest wart Twoich łez. Spełniaj marzenia!!! Życie czeka, słońce czeka !!!!
mallgos says
hmm ciekawy wpis i na pewno zgodzę się z Tobą, że w każdym związku będziemy się docierać. Ja raczej nie mam takiego życzeniowego podejścia do związku, że zawsze musi być idealnie i to życie we dwoje ma być krainą miodem płynącą. Boję się jednak tych różnic, które wychodzą, gdy już ludzie mieszkają razem, gdy trzeba ten świat wspólnie układać, że właśnie to docieranie zakończy się kolejną porażką. Bo z tego co obserwuję to właśnie owe docieranie się doprowadzą do coraz częstszych kłótni i w efekcie jedna strona rezygnuje, bo przecież miało być słodko.