Kiedy zaczynasz tracić grunt pod nogami, nie pamiętasz już jak to jest być szczęśliwą. Wielkie marzenia i plany zamieniasz na marzenie by mieć siłę podnieść się z łóżka, w którym zasypiasz z kimś dla kogo mogłabyś nie istnieć to znak, że osiągnęłaś swój limit tolerancji na to co dzieje się dookoła Ciebie. To syrena ostrzegawcza, która ma Cię zahamować przed destrukcją i Twoim własnym końcem.
Pisałam Wam już nie raz o tym jak poczułam pierwszy i kolejny raz, że moje życie się rozpadło. Wspominałam o tym jak bardzo nie widziałam już dla siebie miejsca na tym świecie i w ogóle w swoim ówczesnym życiu, w który absolutnie żaden z elementów do siebie nie pasował. Nie czułam się szczęśliwa w pracy, w której dobijała mnie atmosfera i mobbing szefowej. U rodziców, którzy mieli masę własnych problemów. Wśród znajomych, którzy żyli tak błahymi i gównianymi rzeczami, że aż nie mogłam tego słuchać czy w domu, w którym wcale nie czułam się jak domownik a przypadkowy lokator. Nie było dla mnie nigdzie miejsca, a kiedy zdawałam sobie sprawę z tego co czuję, od razu próbowałam przywoływać siebie do porządku bojąc się, że niepotrzebnie robię z siebie ofiarę losu i z pewnością przesadzam. W końcu o tej przesadzie, słyszałam od wszystkich dookoła. Od męża, który twierdził, że przesadzam, bo mój samochód, którym codziennie robię w sumie ok 100km jest w dobrej formie (mimo, że paliły się w nim wciąż kontrolki i co chwila był z nim kłopot), ja powinnam czuć się fantastycznie (a jak nie to znak, że jestem hipochondryczką) a to na co zwracam mu uwagę to moje wymysły, bo on uważa, że jesteśmy superszczęśliwi. Ja nie – w końcu przesadzam. Rodzice uważali, że przesadzam względem pretensji do męża, tak samo uważały moje siostry. Praca- nie powinnam się przejmować, bo tam nie ma być miło, nie masz się spełniać, nie masz czuć komfortu psychicznego i nie masz być traktowana jak człowiek- w pracy się zarabia.
Przestałam więc mówić o tym co mnie boli, uwiera, nie pasuje, rani. Po co? I tak nikt się tym nie interesował. Robiłam swoje, wracałam z pracy i tak w kółko. Jak duch. Tama jednak została zerwana. Moje psychika tego nie uniosła i tak zaczęłam brać leki i popadać w jeszcze większą ruinę jako człowiek. Doszłam do wniosku, że chyba faktycznie nie pasuje nie tylko do tego miejsca, w którym się znalazłam, ale i świata, w którym żyje. Nie udało mi się jednak targnąć na swoje życie w momencie, w którym przestałam bać się śmierci- przeciwnie. Uznałam, chyba że to byłby mój jedyny sprzymierzeniec w tym całym bagnie.
Kiedy zaczęłam chodzić na terapię, moje postrzeganie zupełnie się zmieniło. Ciało było wycieńczone, głowa również. Totalnie zawładnęła mną niemoc, pustka i bezradność, ale i…strach przed śmiercią. Po kilkunastu dniach leżenia plackiem bez ruchu zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogę teraz umrzeć, że to wykluczone. Nie wyobrażałam sobie by moi bliscy mieli mnie taką zapamiętać, by to się miało tak skończyć. Pomyślałam sobie: „cholera, zawsze byłaś pełna życia, uśmiechnięta, wesoła, szczęśliwa. Brylowałaś w towarzystwie, byłaś dowcipna, zaradna, zadbana. Ludzie mówią „żywe srebro”. I teraz mieli by Cię zapamiętać jako żywe zwłoki, które się poddały? Opuchnięte, bełkoczące, nieogarnięte, chore i bez życia? Pomyślałam o ojcu, któremu pewnie pękłoby serce. Widziałam, że i tak nie był już w stanie na to patrzeć. Nie chciałam zawieść człowieka, który wierzył, że jestem stworzona do wyższych rzeczy niż marnowanie sobie życia w taki sposób. Moja mama była przerażona a reszta rodziny oglądała to co się dzieje z nieskrywaną trwogą.
Cieszę się, że pojawili się wtedy ludzie i zadziały rzeczy, które sama nie wiem jak, ale dały mi siłę by wstać z łóżka, resztą sił podjąć kluczowe decyzje, odciąć to co było grubą kreską i zupełnie serio zacząć od nowa.
Pracodawca, który podczas rozmowy kwalifikacyjnej powiedział mi, że widzi w moim spojrzeniu przeżywane nieszczęście i który dał mi pracę. Zupełnie opcja dla mnie kobieta, która pozwoliła mi u siebie przekoczować. Terapeutka, która pokazała mi, że nie jestem pozostawiona bez pomocy. Kolega, który wywiózł mnie na modlitwy do Częstochowy, gdzie nagle przeszły mi wszystkie dolegliwości. To wszystko zawdzięczam wielu osobom, do których pewnie bym nie dotarła dalej leżąc jak worek w łóżku zupełnie się poddając. Gdybym w nim została to pewnie byłby mój koniec. Choroba, niemoc, depresja, załamanie, czarne myśli, rezygnacja. Coś jednak wewnątrz mnie- być może wspomniany strach- resztką sił pozwoliło mi się podnieść i zmienić swoje życie. W całej tej beznadziei, udało mi się to zrobić. Wiec gdy Ty myślisz, że się nie da i masz najgorzej na świecie, popatrz na siebie z boku i zastanów się czy tego stanu w jakim teraz jesteś, właśnie dla siebie chcesz.
Mary says
Uwielbiam Cie czytac. To w jakims stopniu przypomina mi moja sytuacje. Jesli znajdziesz odrobine czasu weny/czegokolwiek prosze nawiaz do sposobu na zycie z poczuciem winy. Minelo juz tyle czasu a ja wciaz nie moge pogodzic sie z mysla, ze stracilam go z wlasnej winy.
Duzo szczescia zycze!
Mada says
Dla mnie wina zawsze leży po środku. Banalne, wiem . Jedynym wyjątkiem jest choroba któregoś z partnerów..
agniecha says
Dziękuję Ci bardzo,za to co piszesz i, że Nam pomagasz…Praktycznie wszystko,co widnieje tutaj własnie przeżywam…Ale zaczynam się w końcu zbierać !!! Zabrało mi to 8 miesięcy ,nie wliczając dwóch lat małżeństwa, kiedy już się wszystko zaczęło psuć…Dziękuję za Bloga i Pisz dalej !!!
karmel says
cieszę się! :) i trzymam kciuki za Ciebie! :)
Anna says
Nie rozumiem w jaki sposób mężczyznom a właściwie pseudo mężczyznom udaje sie nam wmawiać ze sobie wymyślamy ze samochod sie psuje ze związek nie jest związkiem a w zamian za to wmawiają nam ze tak w ogóle kto by nas chciał. Noe wiem ale to chyba kwestia tego ze kłamstwo powtarzane 100 razy staje sie prawda. Tylko nie wiem co im daje niszczenie nas, naszego zapału do życia i entuzjazmu i ciagle oszukiwanie. Czerpią z tego energię czy tak bardzo boja sie przyznać do porażki i błędu? Jak to sie mówi nie wchodź w gowno bo będziesz śmierdzieć. Najgorzej jest jak mimo ostrzeżeń wejdziesz, pójdziesz sie umyć ale smród zostaje. Jest wtedy tylko inne wyjście – buty do kosza ….
Anna says
Wiecie nauczyłam sie żyć w takim związku przeraża mnie to ze mam wszystko w dupie kiedys przejmowałam sie jego zachowaniem marudzeniem tym ze sie odsunął odemnie teraz mam na to wyjebane mieszkamy razem a osobno śpimy w jednym łóżku ale każde osobno najgorsze jest to se sama jego obecność doprowadza mnie do szału dobrze mi jak jest w pracy jesteśmy same z córcia bawimy sie śmiejemy ona kocha ojca on ja zal mi im tego zabierać i tkwię w takiej dupie i nie wierze juz ze można inaczej
Bea says
Wiesz też tak myślałam, jak opisujesz do czasu, aż się dowiedziałam że spotyka się z inna kobietą i to dało mi „KOPA”, postanowiłam się rozwieść, nie prowadzić dłużej hotelu. Poczułam złość, ba to mało powiedziane wściekłość … teraz potrzebuję spokoju by dojść ze sobą do ładu i poczuć stabilizację i spokój. Nie chcę żyć z oszustem.
Martyna says
Jakbym czytała o sobie. ..masakra tez żyjemy razem ale osobno a ja coraz częściej myślę o rozstaniu wczoraj mój mąż odwalil taki numer ze juz nie mam sił z nim być; (jak odejść? ??
Anna says
Czyli Ty czułaś się tak będąc jeszcze w małżeństwie? Ja czuję, że taki stan mnie ogarnie, jak dojdzie do rozwodu…
karmel says
w małżeństwie a potem separacji kiedy nie mieszaliśmy już razem..
Anna says
My także nie mieszkamy już razem, ale chyba nadal mam jeszcze nadzieję, że to jeszcze nie koniec, że będzie lepiej…
Justyna says
Dziewczyny, ponad rok temu poznalam wydawaloby sie bratnia dusze, zakochalam sie myslac wtedy ze ze wzajemnoscia, po 5 miesiacach wszystko runelo, moj luby zwyczajnie zniknal bez slowa, ostatecznie tlumaczac ze cos w nim peklo… cokolwiek to znaczy… po ponad tygodniu od rozstania okazalo sie ze jestem w ciazy, marzylam o dziecku w pelnej rodzinie… Od Rafala uslyszalam ze nie chce tego dziecka znac, ze mam usunac i wiele wiele innych przykrych rzeczy. Postanowilam urodzic, to bylo moje marzenie, najwieksze na swiecie. Trzy miesiace nie odzywal sie do mnie, poukladalam sobie w glowie ze bede samotna mama, wiedzialam ze dam rade.l, wtedy napisal ze chce sie spotkac, przepraszal, ze niby przemyslal i bedzie sie Nami opiekowal itd. Kiedy mu zaufalam, znowu zawiodl, poznal kogos i chcial ukladac sobie zycie znowu znikajac z mojego… Zmierzajac do konca opowiesci urodzilam wspanialego zdrowego Synka, teraz ma 4 miesiace, kocham go nad zycie a od jego taty slysze ze zniszczylam mu zycie tym dzieckiem, ze chce go widywac raz w miesiacu, nie pomaga mi w niczym, nie wspiera, tylko ciagle obraza… nie jestesmy razem, wyzywa sie na mnie kiedy przyjezdza na widzenie z dzieckiem… Jestem niezalezna Kobieta, mam swoje mieszkanie, dobra prace, nie narzekam na swoj status, patrzac z boku mozna pomyslec ze swietnie sobie radze… zawsze bylam wesola Dziewczyna teraz nie mam sily pojsc dalej, zyje ze slowami w glowie ze moj Synus zniszczyl tacie zycie… Codziennie staram sie byc silna dla mojego dziecka, by nie czul mojego smutku i wiem ze kiedys przyjdzie dzień ze i ja usmiechne sie do siebie nie biorac do siebie frustracji Ojca dziecka…Dzieki za fajny wpis…
karmel says
Bardzo Ci dziękuje za ten wpis Justyna! Uwielbiam takie kobiety jak Ty!
Justyna says
Dziękuję Twoja historia Karmel dodaje siły i przywraca wiarę że może być pięknie
Katarzyna says
Rozstaliśmy się miesiąc temu bo „przestał mnie kochac” i od dłuższego czasu mieliśmy problemy za często jego zdaniem…. Ja w ogóle tak się nie czułam byłam szczęśliwa kochałam go i nadal kocham… Dopiero od tygodnia wiem ze jest z 19 latka bez liceum i zdradzał mnie juz wcześniej…. Jedyne co mnie trzyma w pionie to 2 naszych synów ale strasznie się boję że mnie to dopadnie….
Edyta says
Czuję się tak, jakbym czytała o sobie samej. Kiedyś nigdzie nie było dla mnie miejsca, w łóżku spał człowiek z którym równie dobrze mogliśmy dla siebie nie istnieć. Strach przed tym, że mogę przestać żyć na własne życzenie… i leżenie plackiem w łóżku.
W takiej chwili pomógł mi strach przed głęboką depresją. Powiedziałam sobie, że nie chcę reszty życia spędzić przykuta do łóżka, bo wszyscy są źli i niedobrzy.
Widzę, że nie jestem sama! Nie tylko ja to przechodziłam :*
Ewa says
Fajnie jest tu być z wami. Dziękuję…nie czuje się taka samotna z tym wszystkim.
MS says
Ja jestem teraz właśnie w bardzo złym momencie życia… mam 3 letnią córeczkę, za miesiąc rodzę synka, a mój partner-ojciec dzieci wybrał balet zamiast nas… zabrałam wszystko co miałam i się wyprowadziłam w połowie czerwca. Wczoraj dowiedziałam się że już sobie przygruchał jakąś śliczną małolatę. Od wczoraj płaczę i właściwie czuję się tragicznie. Gdyby nie córka to pewnie bym z łóżka nie wstała. Nie wiem jak ja z tego wszystkiego wyjdę… nie wiem czy mam tyle siły. Boli mnie każda część mojego ciała.
Iskierka says
Czuje ze jestem w takiej samej sytuacji jaka opisujesz. Boje się już nawet wychodzić na zewnątrz do ludzi czuje ze sie zamknęłam w sobie i czasmi myślę że gdyby mnie nie vylo moje problemy wewnętrzne by się skończyły.. chodzę do pracy bo chodzę ciągle płacze… doprowadziło mnie do takie stanu rozstanie z mężczyzną z którym byłam 5 lat. W bardzo toksyczny związku… byłam u psychiatry stwierdził napady lękowe przepisał tabletki i skończyło sie na jednym spotkaniu nie chce dalej tego kontynuować bo to nic nie da…czuje ze nie kontroluje mojego życia…
V says
12lat marzyłam o rodzinie, której nigdy nie miałam-mama pracowała na dom a ojciec pił, bił i wyzywał. 12lat czekałam na coś, na pierścionek, na remont, na plany na przyszłość. Kochałam i kocham nadal. Tęskniłam siedząc w pracy, tęsknię siedząc teraz sama. Zastałam zdradę w naszym łóżku. Był i jest płacz, było cierpienie i nieprzespane noce..
„Dobre rady” koleżanek, ich wieczne „nie mam czasu się z Tobą spotkać ale..”, „wiem, że byłaś przy mnie ale dziś ja mam rodzinę … ” … Na razie mam śmietnik w głowie i brak sił, chęci na robienie czegokolwiek , łącznie z myciem się.
Nie wiem co będzie, jednak walczę co dnia, walczę o każdy dzień.
Sobie i każdej innej życzę powodzenia i siły, której teraz brak.
G. says
Jestem w takim związku ponad 12 lat. Bardzo chętnie bym odeszła, ale… mam dwoje dzieci i wspólny kredyt. Nie mam gdzie pójść, musiałabym wynająć mieszkanie. Mąż straszy mnie, że wtedy ogłosi bankructwo i wszystkie długi przejdą na mnie a ma ich nie mało, oprócz kredytu na dom będzie tego ponad 100 tyś., są to długi z jego działalności, albo się powiesi. Najsmutniejsze jest to, że mówi to wszystko przy dzieciach, po to żeby wiedziały, że to moja wina, bo nie chcę ratować rodziny. Czasami każe mi wypier*ć, a potem błaga, żebym została. Czuję się jak w matrixie. Przyjaciele się wykruszyli, dla znajomych jestem po prostu żoną męża. Nie stać mnie na terapię. Czarna dziura…
V says
A nie masz w pobliżu terapi na nfz? Ja szukałam długo i dość daleko od siebie ale znalazłam i może to coś pomoże…
Trzymaj się! Znajdziesz siłę i w końcu ktoś kto pomoże się trafi, tego Ci życzę ;)
Laura says
Czytam Wasze posty i tak strasznie mi przykro bo Ja to przeszlam…14 lat bicia wyzywania-alkoholik agresywny. Bałam się odejść. Młoda i głupia byłam. Pozwalałam na wszystko. Do momentu kiedy…Mój 14 syn spakował ojca, wyniósł rzeczy i zmienił zamki. Od tego czasu jestem wolna ale nie szczęśliwa. Uciekłam do Anglii, mam depresję a co najgorsze przeokropnie tęsknię za Moim byłym mężem który ma już młoda dziewczynę. Nie potrafię nad tym zapanować…sni Mi się praktycznie co drugi dzień ( od roku). Nie potrafię Go wymazać. Przeszłam z Nim piekło a nadal jest w Moim sercu i tak pewnie będę się już zawsze męczyć.
Trzymam za Was wszystkie kciuki
Magda says
Też to przerabialam. Rozstanie było wielką ulgą a teraz poznałam cudownego wartościowego i wrazliwego mężczyznę który daje mi wszystko czego potrzebuje. Nie wierzyłam ze coś takiego mnie jeszcze spotka i ze są tacy mężczyźni (dinozaury). To był dla mnie szok bo nie chciałam tego. Zakochalam sie po czterech miesiacach znajomosci tak nagle gwaltownie. Pierwszy raz w zyciu czulam cos takiego dlatego wiedzialam ze to prawdziwe szczere uczucie ale dziwne jest to ze od poczatku cos mnie do niego ciagnelo, jakas niewidzialna sila magnes. Może to miłość karmiczna. Kochałam go od roku ale przełom w naszej troche skomplikowanej relacji nastąpił 3 miesiące temu i teraz jest cudownie. On też po mocnych przejściach i w dodatku choroba z której już chyba nie wyjdzie ale wierzę że przejdziemy przez to. I co dla mnie bardzo ważne że złapał wspaniały kontakt z moją córcią i że ona go zaakceptowała i cieszy się że mama jest w końcu szczęśliwa. Aha i jeszcze jedno mi też pomogli zupełnie obcy ludzie i w miejscu w którym się znalazłam spotkałam miłość swego życia tę jedyną prawdziwą i zaczęłam wierzyć w przeznaczenie. Wszystkim kobietom tego życzę. Pozdrawiam ☺
mmmmm says
byłam w podobnej sytuacji. Jedno dziecko. wspólny kredyt, nie na mieszkanie co prawda ale 200 tyś. straszył samobójstwem, zabierał kluczki i jechał samochodem się na drzewie rozwalić. Wszystko dlatego, ze nie chciałam robić co mi kazał. Wyp***dalaj nie pamiętam ile razy słyszałam. Mówił, ze sobie nie poradzę sama, bo nic nie potrafię. 1,5 roku temu znalazłam pracę, wyprowadziłam się do rodziców. Straszył,że przestanie spłacać kredyt, że mi bank na wypłatę wejdzie, ze nie będę miała za co żyć, że alimentów nie będzie płacił.
od niedawna jestem rozwiedziona. dalej mieszkam u rodziców. Nie jest łatwo, nie jest kolorowo. Ale jest. i nie jest tak strasznie jak myślałam, że będzie. Warto. nie taki wilk zły jak go malują.
Madalen says
Ja trwam w martwym zawieszeniu.. nie ma już od dawna miłości, poroniłam chwilę temu . Jest pustka , obojętność – która mnie zabija..On swoje życie, ja swoje..
Za wiele by wybaczyć , a za mało by odejść.. – wegetacja.
Mam wrażenie mając 28lat już nie mam siły na nic innego.. straciłam dziecko, jego.. ale on jest na tyle egoistyczny że nawet nie zauważa że nie odzywam się od paru dni..