Wiele z Was pyta mnie o W. Jak się poznaliśmy, jaki jest, czemu mu zaufałam i jak to się stało. Szczerze mówiąc sama zachodzę w głowę jak i dlaczego wyszło to wszystko w ten sposób. Dlaczego po wszystkich możliwie przykrych doświadczeniach zdecydowałam się i zaryzykowałam związek z kimś takim jak on: patrząc z boku- najgorszym możliwym kandydatem. Muzyk, Projekt manager, mądrala do kwadratu, zawsze wszystko wie lepiej, podrywacz, flirciarz itd. Czy można wyobrazić sobie gorszego kandydata do planowania tej lepszej reszty swojego życia? Chyba nie. Czemu mimo to zaryzykowałam, mama Hania przyjęła go od razu jak syna a ojciec mimo jego tatuaży, patrzy na niego z podziwem?
Hmmm…pewnie to kwestia tego czegoś w zachowaniu, wzroku i sposobie bycia, co przez chwile wydawało mi się idealnym przykładem dupka, który pozjadał wszystkie rozumy i jeszcze myśli, że mnie poderwie jak pierwszą lepszą a finalnie okazało się dla mnie cechami kluczowymi. To pierwszy facet, który ze mną nie pogrywał, nie wodził za nos, nigdy nie stworzył niejasnej sytuacji, nie zawiódł, mówił w post, nie owijał w bawełnę. Poznaliśmy się, po 2 dniach usłyszałam konkretną informację poprzedzona długą rozmową (w realu!) i wybór należał do mnie właściwie. Wiedziałam i czułam, że to co powiem i postanowię będzie traktowane serio i przemyślane.
Oczywiście ważne były tez inne kwestie. To, że mierzył się ze mną jak równy z równym, nie traktował jak tępą dziunię i miał świadomość, że trafił na silnego przeciwnika, że nie jestem typem wskakującym do łóżka po dwóch uśmiechach i stawiam twarde warunki, które jeśli spełni…moooooże będę w stanie wynagrodzić, ale nie szybko. Dzięki temu od razu (zanim w ogóle podjęliśmy decyzję o związku), mieliśmy konkretna informację co do oczekiwań, tego czego chcemy i jak będzie to wyglądało jeśli zaryzykujemy. On powiedział jaka partnerka byłaby dla niego idealna, ja czego oczekuje od nowej relacji. Okazało się, że spotkaliśmy się w tym samym punkcie a nasze oczekiwania są identyczne. Zero gierek- perfect!
Dlaczego mija już tyle miesięcy i jest coraz lepiej? Bo nie zmieniamy nastawienia. Nadal rozmawiamy na bieżąco, jesteśmy szczerzy, otwarci, krytyczni wobec siebie samych i nawzajem. Stawiamy sobie cele, pracujemy nad sobą, działamy wg planów, które razem ustaliliśmy i w tym do czego się zobowiązaliśmy, staramy się myśleć o wzajemności, nie pozostajemy skłóceni. Oboje podtrzymujemy żar między sobą, staramy się wciąż tak samo, nie dajemy powodów do zazdrości. Wreszcie czuje się w 100% bezpieczna, zaopiekowania a jednocześnie nie traktowana jak córeczka czy sierotka. Widzę, tez że działa to w druga stronę, to co robię jest doceniane i zauważane, dla mnie „król podrywu” sam z siebie zdjął blokadę z telefonu i przyznał, że pierwszy raz w życiu czuje się bezpiecznie i spokojnie przekazując swojej kobiecie laptopa czy tel. A ja…ja pierwszy raz w życiu zasypiam spokojnie, nie boje się że gdybym została warzywem, to odda mnie do domu opieki i będę musiała radzić sobie sama, nie targam siat, nie zajmuje się rzeczami które mnie frustrują i których nienawidzę. Ktoś mnie docenia, wspiera, opiekuje, kibicuje, wierzy we mnie, moje marzenia i umiejętności a nie pacyfikuje każdy mój pomysł. Czuje, że się rozwijam, kwitnę i staje coraz lepsza.
Teraz dopiero wiem jak powinien wyglądać związek i czego oczekuje i chce. Wiem, że warto mierzyć wysoko i nie bać się szukać swojego własnego ideału, nawet jeśli dla innej osoby, akurat zupełnie nim nie był. No i…fajnie jest czuć, że jest się wreszcie we właściwym miejscu ☺
Jacek says
|Dobry post! Kiedy tylko znowu znajde chwile wolnego, nie wiem, w weekend, swieta itp. to zajrze tutaj i poczytam nastepna dawke Twoich wpisow. Pozdrawiam
karmel says
Zapraszam :)
Monika says
Ciężko znaleźć taką osobę do dalszej „wspólnej podróży” przez życie….ale jednak widać ze wszystko jest możliwe…i trzeba w to wierzyć …bo nadzieja umiera ostatnia :-)
karmel says
no właśnie, dlatego nie warto marudzić i się smucić. Trzeba wierzyć, że się da i dać szczęściu się pojawić nie siedząc z założonymi rękami :)
ani says
……….. jeszcze żyje takimi złudzeniami .
Dooomi says
Zazdroszcze :) ja jestem w tym gorszym momencie życia bo w trakcie rozwodu. Mieszkam z dwójką dzieci, trzyletnim synkiem i czteromiesieczna córeczka. I na dzien dzisiejszy jakos nie wyobrazam sobie ze znow zawita do mnie takie szczescie jak do ciebie. Oby tak dalej :)
Ann says
Trudne chwile miną. Sama kiedyś w to nie wierzyłam, ale naprawdę czas leczy rany- tylko musimy przerobić pewne rzeczy- zapomnieć nie wolno, ale przykrą przeszłość trzeba zostawić, wybaczyć i żyć tym co jest teraz i z nadzieją patrzeć w przyszłość. Osoby, które sprawiły ból najlepiej wytłumaczyć, że sa same w sobie biedne i zagubione. Życzyć im też odnalezienia szczęścia i po prostu żyć i cieszyć się każdą chwilą, a wszystko co ma być Twoje jeszcze przyjdzie jeżeli w taki sposób pogodzisz się z przeszłością. Pozdrawiam serdecznie
Ann says
Super post, wlewa nadzieję w ludzi, którzy potrzebują autentycznego przykładu. Gratuluję miłości i życzę szczęśliwej dalszej drogi. Pozdrawiam serdecznie
Monia says
Nie mam pojęcia jak to robisz ale też chce :) ja jestem w trakcie rozwodu z psychopata i jakoś trudno mi uwierzyć że może być jeszcze cudownie . Życzę szczęścia .
karmel says
wystarczy zrobić dokładnie to co ja :) działanie, terapia, wiara, walka.. tylko tyle i aż tyle. Daje wszystkie narzędzia- od dopingu, wsparcia, rad po terapię, którą dla Was zbudowałam- wystarczy ich użyć.
EmTe says
Wszystko fajnie, tylko nie każdemu jest to pisane… Niektórym pozostaje tylko miłość platoniczna… Widać, nie każdy musi być szczęśliwy, ale i są po prostu ludzie urodzeni pod tzw. szczęśliwą gwiazdą .
karmel says
nic bardziej mylnego- takim myleniem sami skazujemy siebie na porażkę. bez wiary i pracy samo się nic nie wydarzy a jeśli przyciągamy tylko złych ludzi to oznacza, że coś musimy w sobie zmienić i to odmieni nasz los
Satram says
Ja dwa razy źle wyszłam za mąż w odstępie 10 lat..trudno mi było podjąć drugi raz wyzwanie. Dwa razy się rozwiodłam ( drugi raz jest łatwiejszy pod każdym względem)..i wyszłam trzeci raz zamąż ,mija kolejny rok i jest dokładnie tak jak w opisie autorki tekstu. Wszystko jest możliwe! Urodziłam dziecko po 40-stce i planujemy mieć kolejne. Nigdy przenigdy nie wolno rezygnować z miłości❤
Karolina says
Witam moją imienniczkę :) Twoje posty są rewelacyjne i jakoś tak opisują i często odzwierciedlają mnie mimo, że mam 26 lat to również przeżyłam jakiś bagaż doświadczeń jak każdy to jakoś się z Tobą identyfikuje. Byłam rok w związku z facetem dla którego liczyła się wyłącznie praca i studia i który spychał mnie gdzieś na dalszy plan i nie doceniał tak jak uważam, że powinien doceniać. Fajnie, że miał ambicję i chciał się realizować ale za to ja byłam tą najgorszą co nie potrafi gotować, robić mu kanapek do pracy, ma nie taką pracę i wszystko było najgorsze. Zamieszkaliśmy na 3 miesiące razem i w sumie teraz z perspektywy czasu uważam, że dużo mi to pokazało i uświadomiło jak to można być z człowiekiem który nosi maskę na twarzy i rzuca słowa bez pokrycia.. Po tych 3 miesiącach mieszkania spakowałam walizki i wróciłam do domu to przecież też nie było dla niego żadne poświęcenie, że wyprowadziłam się z domu żeby z nim zamieszkać i zmienić jakieś swoje przyzwyczajenia. Strasznie przeżyłam to rozstanie ale w najmniej oczekiwanym momencie poznałam faceta któremu byłam w stanie zaoferować tylko przyjaźń a nawet chciałam skończyć tą znajomość ale nie pozwolił mi na to i myślę, że tak jak Ty trafiłam na miłość swojego życia i faceta przy którym czuje bezpieczeństwo, jak ty wiem jak powinien wyglądać związek dwojga kochających się ludzi i czuć taki spokój wewnętrzny. I kiedy myśli się, że świat się skończył i nic nie ma sensu warto wierzyć bo życie lubi zaskakiwać :) Pozdrawiam :*
Klara says
Zobaczymy jak długo… Proszę wybaczyć tę ciętą ripostę, ale z tego co przeczytałam jest Pani w „tym” związku zaledwie kilka miesięcy, a wtedy zawsze są fajerwerki etc.
Pozdrawiam i życzę tej miłości którą Pani wymarzyła sobie:)
karmel says
To stary post a w związku jestem już prawie 2,5 roku odliczając miesiące do ślubu :) fajerwerków nie oczekiwałam i nie oczekuje bo życie to nie fajerwerki. To szacunek, szczerość, bliskość, oddanie, partnerstwo i uczucie :)
Majena says
Czytając Twoje wpisy czuję jakby to było o mnie. Też jestem po rozwodzę który bardzo przezylam i musiało minąć sporo czasu żebym się odnalazła w nowej sytuacji. No i w końcu spotkałam jego- mojego S. buntownika z gitarą typa podrywacza z dobrą gadka. Po bardzo krótkiej znajomości zostaliśmy para chwile później zamieszkalismy razem i teraz również planujemy ślub. Jest tą osobą przy której nie muszę udawać z która nie konkuruje z osoba która szanuje moje zdanie i zamiast doszukiwać się wad znajduje we mnie zalety. Teraz wiem że jakby nie zbieg złych zdarzeń bym nie spotkała miłości mojego życia.
Pozdrawiam gorąco i życzę samych wspaniałych dni
Nieegocentryk says
Ja ja ja, mnie mnie mnie. Minie północ samolubna gwiazdeczko i zostanie ty ty ty
Zawiedziona says
Jaki jest mój X okazało się po 15-tu latach. Też myślałam, że to ten jedyny, wymarzony, do dnia, gdy dostałam przez przypadek sms-a, którego napisał do kochanki. Wtedy tak naprawdę poznałam jego prawdziwe oblicze.