Związki i relacje międzyludzkie poza romantyzmem i wszelkimi górnolotnymi tematami zawierają w sobie kwestie bardzo przyziemne, o których zapewne nie chcielibyśmy pamiętać i mówić. Niestety mówienie o nich, ustalanie ich i przełknięcie jest konieczne nie tylko po to by nasza sytuacja była jasna i klarowna, ale również po to by zwyczajnie móc w tym związku funkcjonować.
Każda para, która przechodzi na kolejny level bycia ze sobą, zaczyna rozważać wspólne mieszkanie, wydatki i plany musi dotknąć tematu finansów. Mimo, że podobno miłość i kasa to tematy, których łączyć się nie powinno, uważam, że zagadnienie wspólnego budżety, finansów i wydatków to nieco inna sprawa. Niewątpliwie jest to temat budzący spore emocje i czasami staje się on powodem kłótni oraz wyrzutów.
Niestety czasem w tym temacie, nawet najbardziej zgodna para, nie potrafi dojść do porozumienia. Cóż, może się to wtedy okazać przeszkodą nie do pokonania, bo jeśli nie wiadomo o co chodzi to…chodzi o kasę.
Różnorodność problemów związanych z pieniędzmi w związku może być ogromna. Zwykle najczęstsze to te, gdy:
– jedna ze stron chce rozdzielności majątkowej (której ja jestem fanką) a druga nie,
– jedna ze stron pracuje a druga nie i ich finanse są przez to niejasne,
– brak dojścia do porozumienia w sprawie wspólnych wydatków oraz tego czy nasze dochody wrzucamy do jednego koszyka, czy każde z nas ma oddzielne finanse,
– ustalamy, że nasze finanse są rozdzielne, ale niezręczność zaczyna się, gdy: trzeba zapłacić za zakupy w markecie, za bilety w kinie, za kolacje w restauracji,
– macie wspólne dzieci, ale wszelkie koszty ich utrzymania spadają tylko na jedną stronę a druga się do nich nie poczuwa (tyczy się to zarówno par żyjących razem jak i par po rozstaniu).
Tak jak napisałam na początku, nie jest to temat łatwy. Należy raczej do tych delikatnych i newralgicznych, które nieco nas zawstydzają czy wprowadzają element nieswojej sytuacji. Trzeba jednak przez ten temat przejść i im będzie to zrobione wcześniej tym lepiej. Tu jak i w każdym innym aspekcie potrzebna jest szczerość oraz partnerska rozmowa. Nie ma na to uniwersalnego rozwiązania, poza tym, że każda ze stron powinna się czuć komfortowo z tym co ustaliła z partnerem.
Znam wiele różnych modeli zarówno związku jak i tego jak w tych związkach funkcjonuje sfera finansów. Są takie, które radzą z nią sobie lepiej i takie, którym kompletnie to nie wychodzi. Małżeństwa, które przy kasie kłócą się kto płaci, partnerów, którzy wyrzucają sobie ilość kupionych prezentów czy kwiatów, zamieszane w ten temat rodziny czy teściowie. Jedno co jest pewne to fakt, że pieniądze i niezdrowe podejście do gospodarowania nimi w związku, potrafi ten związek zniszczyć. Jest to szalenie przykre, ale niestety tak bywa. Często to właśnie w sytuacjach związanych z kasą, dowiadujemy się o swoich partnerach najgorszych rzeczy i poznajemy ich najczarniejsze cechy. Nie jest to więc temat, który kompletnie nie ma znaczenia.
Nie dam Wam uniwersalnego rozwiązania, ale powiem tak: w moich relacjach model, który się sprawdził to wrzucenie finansów „domowych” do jednego worka, z którego opłacamy wszelkie wspólne rzeczy takie jak mieszkanie, rachunki, kredyty i inne zobowiązania. Zostawienie pieniędzy również na zakupy domowe i pozostawienie na koncie każdego z partnerów sumy na jego własne wydatki takie jak kosmetyki, jedzenie na mieście, ubrania, przyjemności. Takie rozwiązanie okazało się być dla mnie najlepsza możliwą opcją, która pozwala na stworzenie czegoś co jest jak wspólny budżet oraz możliwość podzielenia swoich prywatnych wydatków, które są prywatną i osobistą sprawą każdej z osób. Doradzam więc abyście i Wy znaleźli najlepszy możliwy sposób na oswojenie tego tematu w swoim związku J
marta says
musze dorzucic cos od siebie
w ciagu 16 lat małzenstw rok nie pracowałam”
i wtedy zapaliła mi sie lampka ,która miga mi w głowie cały czsa
,,,nie biore za Ciebie roddzinnego,,,’powiedział maz kiedy chciałam 20 zł za fryzjera który mni czesał na chrzest jedynejgo Dziecka dodam ze Pani poprostu nie maiła mi wydac ze 100 zł
nawet zdjęcia zchrztu okazały sie nie potrzebne
buty zimowe tez były nie potrzebne bo jesteś w domu
wizty u ginekologa co miesia po co
przeciez to kosztuje
Dzieki Bogu pracuje mało zarabiam bo oswiata nie sypie
ale mam na bilet i jedzenie dla siebie i Syna
kiedys usłyszałam,,,,za moje pieniadze jadłas rok”
karmel says
Przykre, ale ja też miałam wyliczane pieniądze mimo że tylko ja z naszej dwójki zarabiałam… nigdy więcej takiego błędu
Jula says
Niestety ja tez mialam podobnie. Kazdy po polowie na mieszkanie rachunki itd ale i tak uslyszalam nie raz ze jak bede sie dlugo kapac to zaplace cala nadwyzke za wode a zaledwie 15min bralam prysznic a wiadomo woda caly czas nie leci.. A on sie tlumaczyl ze portafi w 10 min to zrobic… Z ogrzewaniem tak samo to juz mialam manie przykrecania kurka zeby na koniec roku nadwyzki nie bylo. Ciagnal kase na auto ze mam dokladac do napraw choc to nie moje auto bylo tylko jego ale jezdze to mam tak samo dokladac do niego procz paliwa itd itd a gdy mialam ale to kazala mi spadac na autobus i ze ja sobie jakiegos sponosora chyba znalazlam i ksiezniczka jestem… Wyprowadzilam sie zrobilam to wkoncu. A on juz ma nowa. ( Napewno mu dolozy wiecej do samchodu;) ;)