Moje drogie, dobrze wiedzieć jak przebiegał mój poprzedni weekend. Urodziny zostały całkiem przyćmione przez zaręczyny- no i chyba nikt się temu nie dziwi. Urodzinowe party zostało na szczęście już wcześniej zapanowanie na tydzień później czyli dziś ;) Od rana była więc krzątanina, sprzątanie, zakupy, pierwsze prace kuchenne. Stwierdziliśmy z W. że chyba do kwietnia nie będzie nam dane przeżyć spokojniejszego weekendu jak tak dalej pójdzie. Jedno jest pewne- w dniu urodzinowego party, zawsze pozwalam sobie na nową sukienkę, nowe buciki i torbo fryz i make up.
Zwykle jednak wygląda to tak, że o ile mieszkanie udaje mi się wypucować, ogarniam gary a ciuchy mogę kupić i zawsze kupuję wcześniej, to make up i fryz jest dramatem :D Po pierwsze dlatego, że z malowaniem wciąż mam problemy a robiąc to dodatkowo pod presją czasu, efekty bywają straszne (w zeszłym tygodniu przywitałam gości bez brwi :P). Jeśli chodzi o włosy też bywa różnie. Jeśli jestem świeżo po fryzjerze, jest ok ale…mija kilka dni i włosy robią co chcą a ja czasem nie umiem ich okiełznać.
Dlatego właśnie w tym roku postanowiłam zabukować sobie czas na te dość ważne kwestie, biorąc pod uwagę fakt bycia kobietą i poprosić o pomoc Anię, o której Wam jakiś czas temu wspominałam na Instagramie. Ania prowadzi w Warszawie super miejsce, które nazywa się Beauty Bar i jest to salon….w którym się nie strzyże, nie farbuje i nie robi trwałej :) Ania natomiast rewelacyjnie czesze i maluje na dosłownie każdą okazję. To ulubiony pit stop na mapie Warszawy wielu pań, które: nie umieją się malować a chcą super wyglądać np. na randce, tych które zamiast kawy na mieście, wpadają zrobić dzienny makijaż do pracy czy na ważne spotkanie (mogą zabrać ze sobą kawę) czy kobietek potrzebujących oszałamiającego wyglądu na wieczorne wyjście. Opcji jest wiele a Ania jest szalenie sympatyczna, otwarta i kontaktowa. Umie zaproponować fajne rozwiązania, które na końcu wywołają efekt „WoW” :)
Tego właśnie dziś od niej oczekiwałam i nie zawiodłam się ani trochę. Moim pomysłem było luźne ale seksowne uczesanie i mocniejszy wieczorowy makijaż z pazurem. Wyszłam przeszczęśliwa i dopieszczona. Dziś nikt nie zobaczy mnie bez brwi! :P Co więcej mam boskie włosy, super makijaż a wszystko to w przemiłej atmosferze warszawskiego Powiśla.
Salon Ani odkryłam kiedy znajdował się jeszcze na ochocie. Zadziwiła mnie informacja, że całość wygląda jak fryzjer a nie można tu nawet podciąć włosów. Cała idea jednak bardzo mi się spodobała i teraz jestem tu częstym gościem, tym bardziej że aktualnie Anie można znaleźć w arkadach pod mostem Poniatowskiego. Ja mam do niej rzut beretem :)
Efekty końcowe możecie zobaczyć na zdjęciach. Metamorfoza mnie spodobała się nieziemsko, dlatego jeśli szukacie takiego miejsca, szczerze polecam właśnie Beauty Bar!
Dodaj komentarz