Smutna prawda, o której przekonuje się każdego dnia. Kobiety nie posiadają instynktu samozachowawczego, uwielbiają za to pchać się w komplikacje, ogień, tarapaty i wszelkie zawirowania. Oczywiście mówię tu głównie o sferze uczuciowej i związkowej. Nie umiemy o siebie zadbać drogie Panie. Wydaje nam się, że podejmujemy przemyślane i mądre wybory, działamy dla dobra naszego oraz potomstwa a tym czasem robimy wszystko by skomplikować sobie życie i totalnie się pogrążyć. Dlaczego? Bo kochamy sobie pocierpieć.
Zaraz pewnie odezwie się jakiś mądrala, że bzdura. Że przecież są kobiety, które szukają bogatych, szczodrych, chcą się ustawić, zabezpieczyć- że instynkt i cwaniactwo to ich drugie imię itd. Mylicie się kochani- to również pchanie się w problemy i to nie wiem czy nie gorsze.
Ostatnio moja przyjaciółka, zamieściła tutaj komentarz, że „Kobieta wszystko sobie wytłumaczy, aby tylko wieczorem w piątek nie siedzieć samej przed telewizorem…”. Tak niezaprzeczalnie mamy. To coś co nas gubi, co powoduje pękanie serca, płacze i spazmy po nocach, zapijanie smutków i goryczy winem, zajadanie lodami ( w moim przypadku mięsem) itd. Całe my! Tam gdzie ryzyko oberwania jest największe, tam pędzi na oślep kobieta. I nie wytłumaczysz takiej, że jak raz uderzył to zawsze może uderzyć znowu. Że jak Cię nie szanuje, wyzywa, pomiata Tobą, to że to się nie zmieni. Tak samo jak to, że się nie interesuje, nie dba, ma w nosie dzieci, zamyka Ci usta podarunkiem jak sprawa jest już na ostrzu noża itd. Nie, nie przetłumaczysz! Bo on „na pewno kocha”. „Bo to się nie powtórzy”. „On się zmienił”. „Zrobimy sobie dziecko na zgodę i wszystko będzie jak dawniej”. Rzygam takim gadaniem. Serio. Nasłuchałam się milion razy takich tekstów i zawsze kończyło się tak samo…
Cóż zrobić. Lubimy kłopoty, lgniemy do nich. Do facetów z mamą w pakiecie, do takich co leją i piją bo w domu było tak samo, do bystrych i zabawnych bawidamków, czarujących oszustów… „Bo dla mnie się zmieni”. „Po ślubie będzie inaczej, lepiej”… Niektóre z nas w ogóle siadają na bombie, odpalają lont i czekają na wybuch- tych przypadków już zupełnie nie będę komentować. Powiem tylko jedno na koniec. Czasem jest tak, że większość z nas, po prostu musi przejść piekło, żeby coś w końcu zrozumieć. Gorzej jeśli przejdzie a dalej robi głupoty- takich mi nie żal bo to idiotyzm i brak wyobraźni. Wyciągajmy więc wnioski. Nie pchajmy się w bagna, nie dawajmy sobie obcinać rąk za osoby które nie zasługują na choćby twój włos. Nie tłumaczmy sobie, innym czy mnie, że „dam sobie radę”, „że przeprosił i dajesz mu 1547 szansę”, „że on przecież chciał dobrze, ale nie wyszło”. Pomyśl o instynkcie samozachowawczym- czymś tak pierwotnym, że nawet najprostsze organizmy wiedzą, że jak się szykuje niebezpieczeństwo to spierniczamy a nie na hurra, biegniemy w podskokach w jego kierunku. Oszczędźmy sobie łez, smutku i żalu, póki czas. Naprawdę, to da się zrobić!
Smutna prawda, o której przekonuje się każdego dnia. Kobiety nie posiadają instynktu samozachowawczego, uwielbiają za to pchać się w komplikacje, ogień, tarapaty i wszelkie zawirowania. Oczywiście mówię tu głównie o sferze uczuciowej i związkowej. Nie umiemy o siebie zadbać drogie Panie. Wydaje nam się, że podejmujemy przemyślane i mądre wybory, działamy dla dobra naszego oraz potomstwa a tym czasem robimy wszystko by skomplikować sobie życie i totalnie się pogrążyć. Dlaczego? Bo kochamy sobie pocierpieć.
Zaraz pewnie odezwie się jakiś mądrala, że bzdura. Że przecież są kobiety, które szukają bogatych, szczodrych, chcą się ustawić, zabezpieczyć- że instynkt i cwaniactwo to ich drugie imię itd. Mylicie się kochani- to również pchanie się w problemy i to nie wiem czy nie gorsze.
Ostatnio moja przyjaciółka, zamieściła tutaj komentarz, że „Kobieta wszystko sobie wytłumaczy, aby tylko wieczorem w piątek nie siedzieć samej przed telewizorem…”. Tak niezaprzeczalnie mamy. To coś co nas gubi, co powoduje pękanie serca, płacze i spazmy po nocach, zapijanie smutków i goryczy winem, zajadanie lodami ( w moim przypadku mięsem) itd. Całe my! Tam gdzie ryzyko oberwania jest największe, tam pędzi na oślep kobieta. I nie wytłumaczysz takiej, że jak raz uderzył to zawsze może uderzyć znowu. Że jak Cię nie szanuje, wyzywa, pomiata Tobą, to że to się nie zmieni. Tak samo jak to, że się nie interesuje, nie dba, ma w nosie dzieci, zamyka Ci usta podarunkiem jak sprawa jest już na ostrzu noża itd. Nie, nie przetłumaczysz! Bo on „na pewno kocha”. „Bo to się nie powtórzy”. „On się zmienił”. „Zrobimy sobie dziecko na zgodę i wszystko będzie jak dawniej”. Rzygam takim gadaniem. Serio. Nasłuchałam się milion razy takich tekstów i zawsze kończyło się tak samo…
Cóż zrobić. Lubimy kłopoty, lgniemy do nich. Do facetów z mamą w pakiecie, do takich co leją i piją bo w domu było tak samo, do bystrych i zabawnych bawidamków, czarujących oszustów… „Bo dla mnie się zmieni”. „Po ślubie będzie inaczej, lepiej”… Niektóre z nas w ogóle siadają na bombie, odpalają lont i czekają na wybuch- tych przypadków już zupełnie nie będę komentować. Powiem tylko jedno na koniec. Czasem jest tak, że większość z nas, po prostu musi przejść piekło, żeby coś w końcu zrozumieć. Gorzej jeśli przejdzie a dalej robi głupoty- takich mi nie żal bo to idiotyzm i brak wyobraźni. Wyciągajmy więc wnioski. Nie pchajmy się w bagna, nie dawajmy sobie obcinać rąk za osoby które nie zasługują na choćby twój włos. Nie tłumaczmy sobie, innym czy mnie, że „dam sobie radę”, „że przeprosił i dajesz mu 1547 szansę”, „że on przecież chciał dobrze, ale nie wyszło”. Pomyśl o instynkcie samozachowawczym- czymś tak pierwotnym, że nawet najprostsze organizmy wiedzą, że jak się szykuje niebezpieczeństwo to spierniczamy a nie na hurra, biegniemy w podskokach w jego kierunku. Oszczędźmy sobie łez, smutku i żalu, póki czas. Naprawdę, to da się zrobić!
I jak tu się z Tobą nie zgodzić po raz kolejny ;-) Sama prawda :-) Ten tekst też mi uświadomił, że nie ma sensu dawać kolejnej (wcale nie pierwszej) szansy „czarującemu oszustowi” – tym razem mówię ostatecznie „stop” i niech idzie własną drogą, ale już beze mnie, bo skończyła się moja cierpliwość i moje bycie wobec niego fair nie przyniosło pozytywnego skutku.
Pozdrawiam cieplutko :-)
ja sie pod tym podpisuje obiema rekami!!!
Postawilbym inna teze a mianowicie ze Wy kobiety, a przynajmniej wiekszosc z Was nie potrafi czy tez boi sie byc sama. Dlatego w pewnym momencie nie dostrzegacie czy tez wolicie sie oszukiwac i tkwicie czy tez wchodzicie w toksyczne zwiazki. Nie jest to wartosciowanie lecz przedstawienie moich obserwacji. Zauwazylem tez iz o wiele czesciej taka postawe wykazuja Polki. Natomiast przedstawicielki krajow Zachodu nie maja az takich problemow z powodu bycia samemu.
Nie sposób się z Tobą nie zgodzić. Niestety w naszym kraju duży wpływ na taki stan rzeczy ma ostracyzm otoczenia (czy to rodziny, czy to środowiska zawodowego).
Nauczyłam się z tym żyć, że jestem ciągle krytykowana za bycie singlem, bywało, że taką politykę wytykania mojego panieństwa uprawiali także moi przyjaciele, a raczej pseudo przyjaciele (co skłoniło mnie do zrobienia małego odsiewu wśród przyjaciół). Wspomniany przeze mnie we wcześniejszym komentarzu „czarujący oszust” na szczęście jest tylko kolegą i nie ma szans na więcej z racji jego niedojrzałości, bo po moich dwóch nieudanych związkach, nauczyłam się, że nie wszystko złoto, co się świeci i jestem bardziej ostrożna. Dlatego czasem warto zacząć od koleżeństwa, by zobaczyć jak nas traktuje dana osoba i czy będzie do nas pasowała w związku (choć oczywiście nie jest to regułą).
Może i nie potrafi, może i się boi, ale jak się zna uroki samotnego życia, żeby było jasne piszę tutaj po zaobserwowaniu takich uroków u osoby, która nie była sama rok, dwa, pięć, a nawet dziesięć tylko ponad czterdzieści, to nikt mi nie powie, że lepiej jest być wiecznie samemu i ja to przyjmę za prawdę. Jak się chce, to i toksyczną relację można zamienić w coś pięknego. Zgadzam się jednak z Rozwiedzioną, że są sytuacje, nawet większość, kiedy nie warto, bo przeżyłam coś takiego. Tylko bez kitów i skrajności.
Pełna zgoda,zbyt dużo jest na to dowodów. Ale idac w obronę Pań, jest to wszystko spowodowane wszystkim co nas otacza. Oczywiście Panowie są również winni.
Jakbym czytała o sobie.
Jednemu takiemu dawałam szansę za szansą, wmawiając sobie, że tym razem to ma ma sens. Oczywiście sensu nie było w tym żadnego ale trzeba było mi czasu, by zrozumieć. Teraz jestem mądrzejsza. Chyba…
Ja w końcu zakończyłam po ośmiu latach totalne piekło. Przemoc i te sprawy. O dziwo i na moj fart jedna rozprawa. Zrozumiał to wszystko jak już faktycznie się wyprowadziłam z synkiem i postanowił nie robić kłopotów. Uff.
Ale….
Poznałam kogoś kto wydawał się naprawdę prawdziwym, mocno stapajacym po ziemi mężczyznę. Bałam się zaangażować po tym co przeszlam i on o tym wiedział. Świetnie się z nim rozmawiało. Poczucie humoru na najwyższym poziomie, troska, szczerość, romantyzm. Mądry, inteligentny i przystojny. Mimo, że broniłam się rękami i nogami przed zaangażowaniem nie uciekam przed tym.
Co z tego, że rozmawialiśmy, zapewnialismy się nawzajem, że chcemy wspólnie dzielić szczęście skoro wystarczył jeden telefon i mój płacz z bezsilności, że jego jeszcze nie ma by on zaczął mnie unikać i mówić, że to chyba nie ma sensu, a on nie chce bym przez niego cierpiala. Wiedział o mnie wszystko. Rzeczy, które mogły go wystraszyc, a jednak został mówiąc „damy rade”. I jeden telefon..
Brak instynktu samozachowawczego to nie tylko kwestia płci, ale także kwestia osobowości i charakteru. Lęk przed stratą, lęk przed zmianą, lęk przed odrzuceniem, lęk przed singielstwem, lęk przed tym co ludzie powiedzą… boimy się wielu rzeczy, ale w szczególności boimy się, że odchodząc od kogoś, nawet gdyby był to największy skur&^%* stąpający po ziemi, już do końca naszych dni, nikt więcej nas nie zechce. Na nas kobietach niestety ciąży piętno kultury, która narzuciła nam, że powinnyśmy mieć męża, powinnyśmy się rozmnażać, a potem, niczym żona idealna, znosić trud wychowania i opiekowania się ogniskiem domowym. Ale czasy się zmieniają i wraz z nimi zmienia się także nasza mentalność i świadomość. Kobiecość powoli wychodzi spod jarzma, które ciąży na nas od wieków. Drogie Panie, musimy znać swoją wartość i musimy się szanować. Musimy głośno krzyczeć „NIE”, gdy on podnosi na nas rękę, gdy nas zdradza, gdy okłamuje. Uczmy się życia z poszanowaniem swojej kobiecości, bo nie powinna być ona dla nas brzemieniem, ale darem. Tak samo jak darem jest bycie mężczyzną. Każdy z nas wart jest tyle samo. Nie umniejszajmy sobie wartości tylko dlatego, że ktoś dawno dawno temu przycisnął nas do bruku i kazał posłusznie spełniać narzuconą nam rolę. Musimy wiedzieć co jest naprawdę dla nas dobre i tego dobra poszukiwać. A cała reszta jest gówno warta i nie ma sensu kurczowo się jej trzymać. Pozdrawiam!