!!NOWY POST!!
Związki nie kończą się dlatego, że oboje ludzi tak bardzo się kochało, dlatego, że byli sobie przeznaczeni, że się szanowali, wspierali, liczyli ze sobą nawzajem. Nie kończą się dlatego, że ta relacja był wzorowa, rokowała na przyszłość i była nieskazitelna- związki rozpadają się, dlatego, że coś tam nie zagrało…
Bywa, że rozstanie to jedna wielka katastrofa, niszczycielska jak wybuch bomby atomowej. Innym razem wszystko dzieje się po cichu w spokoju i jest finałem przemyślanej i na maxa racjonalnej decyzji. Finał zależy jednak od powodu takiego rozstania i z pewnością również od kultury każdej ze stron.
Powody, tak jak wspomniałam bywają różne. Od kłamstw, oszustw, nieuczciwości, nałogów, zdrad po inne plany na przyszłość, wypalenie się uczucia, odmienne potrzeby, niedopasowanie itd. Ale pamiętaj, że zawsze, ZAWSZE, jeśli się rozstajemy, oznacza to, że w związku coś nie zadziałało i nie zawsze da się to naprawić. Rozstanie, które w tym momencie wydawać się nam może największą katastrofą życiową, za chwilę może zmienić się w błogosławieństwo. Nie ma nic gorszego niż tkwienie w układzie, w którym coś nie działa, nawet jeśli Tobie wydaje się, że jest super, ale druga strona męczy się i cierpi. Coś takiego zwyczajnie nie zadziała i nie da Wam na przyszłość nic dobrego.
To jeden z powodów, dla których kompletnie nie rozumiem kurczowego trzymania się kogoś, kto niekoniecznie chce z nami być. Zapierania się nogami i rękoma starając się by nie dopuścić do odejścia partnera. Błaganie o zostanie lub powrót kogoś, kto jasno powiedział nam, że nas nie kocha, nie potrzebuje, nie jest z nami szczęśliwy. Czy faktycznie mimo tych słów, mamy w sobie jakiś okruch nadziei, że coś może się w tej sytuacji zmienić?
To to faktycznie jest dziwne, to rozstanie z tekstami typu: „myślałam nad tym od roku”, „od kilku miesięcy nie pasuje mi, że..”, „od kilku miesięcy czuje, że to nie wyjdzie, bo…”. Hmmm, czy nie uważacie, że jeśli coś zaczyna się dziać nie tak, powinno się o tym rozmawiać? Zgłosić problem? Spróbować razem go przedyskutować, przemyśleć, rozwiązać? Dać drugiej stronie szansę na zmianę, poprawę? Przecież jeśli tego nie robimy, to znaczy, że nam nie zależy, że nie chcieliśmy by druga strona cokolwiek zmieniła i zrobiła? Czekaliśmy więc na dobry moment by odejść? Dla jednych to będzie „po wakacjach”, bo już wykupiliśmy drogą wycieczkę. Dla kolejnych wtedy, gdy znajdą sobie zastępstwo za obecnego partnera, czy gdy w końcu tak poukładają swoje sprawy, by to rozstanie było dla nich jak najmniej bolesne i kosztowne. Tylko co z drugą stroną? Czy ona nie zasługiwała na to by też móc się na to przygotować…? Wiedzieć, że coś jest na rzeczy?
Uważam, że co by się nie zadziało, jak by się nasz związek nie kończył i jaki nie byłby tego powód, każdy z nas powinien myśleć wtedy o dobru swoim i drugiej strony (choćby z szacunku do spędzonych wspólnie lat), nie bawić się w gierki i podchody, bo to dziecinada (a już na pewno nie grać dziećmi). Dobrze również, jeśli postaramy się maksymalnie wyłączyć emocje a pozostawić w grze uczucia i myślenie- to pozwoli nam na poukładanie wspólnych spraw, trzeźwą ocenę sytuacji i ustalenie wspólnych relacji (jeśli jest taka konieczność, bo na przykład mamy razem dzieci). Fajnie, jeśli umiemy też szczerze porozmawiać o tym co się wydarzyło i co się do tego przyczyniło tak, aby wyciągnąć wnioski i wynieść lekcje na przyszłość. To również pozwala nam zracjonalizować to co się wydarzyło, zrozumieć, pogodzić się z tym. A dodatkowo: zachowajmy klasę, nie poniżajmy ani siebie ani drugiej strony i przyjmijmy do wiadomości, że jeśli ktoś nie chce z nami być…nie przymusimy go do tego…
B says
Świetny tekst! Idealnie w punkt. Miesiąc temu rozstałam się z mężczyzna po prawie 6 latach związku. Powód-jego uczucie wygasło. Ze coś się dzieje zauważał od roku…ale pozbierałam się, znalazłam nowe mieszkanie i ruszam dalej. A argument , ze już mnie nie kocha był w rzeczywistości tym zamknięciem, potrzebnym żeby ruszyć z miejsca, bo wiem , ze na obecnym etapie nie było czym pracować. Dziękuje za tekst! ❤️
Karo Again says
Czasem szczera rozmowa, prawdziwe argumenty, które wg mnie są okazaniem szacunku drugiej stronie, bardzo pomagają w tym by rozstanie przejść, zrozumieć i zaakceptować :) Życzę powodzenia na nowej drodze!
Monika says
Co w momencie jeśli przez lata jest wspaniale, nie dostajesz żadnych sygnałów ze coś jest nie tak i nagle jak bomba spada na Ciebie ze druga osoba chce rozwodu?wyjasnienie… bo nie czuje tego co kiedyś… po 2,5 roku małżeństwa, szczęśliwego małżeństwa? Gdy jedyne co potrafi powiedziec ze nie ma tego czegoś co dawniej? A sam nie jest w stanie powiedziec prosto w oczy ze nie kocha juz, nie chce byc z Tobą? Świat soe wali na głowę a Ty nawet nie możesz sie dowiedzieć dlaczego bo on nie chce nic wiecej powiedziec?
Lola says
Kochana Moniko.. na początku daj czas. Na pewno było coś co nie pasowało tylko tego nie widzisz lub Twój mąż to ukrywał. Może dopadł go kryzys? Może jego życie nie jest takie jakie sobie wyobrażał? Może przyszło znudzenie? Może poznał kogoś innego? Przeszłam wiele już od dnia przed slubem. Dziś jestem w trakcie rozwodu nie jesteśmy razem od wielu miesięcy. Nie wiem jak to jest mieć szczęśliwe małżeństwo ale dziś z perspektywy czasu widzę ile złych rzeczy zrobiłam. Dziś już wiem ze jeśli nie kochamy siebie nigdy nie damy miłości innemu człowiekowi. Poproś o rozmowę.. może niech napisze Ci list jeśli będzie mu łatwiej? Życzę siły
Magda says
Jakbym czytała to, co właśnie dzieje się w mojej głowie. Z moim mężem jesteśmy 13 lat. Od ponad dwóch lat zmagam się z jego nawrotami choroby alkoholowej. Nie chce się leczyć, po każdym „ciągu” obiecuje mi że przestanie. A ja głupia od dwóch lat zastanawiam się nad rozwodem i od dwóch lat daję się nabierać na słodkie słówka.
Ciężko jest odejść kiedy ma się 30 lat, bez własnego domu, bez dzieci, z perspektywą zostania „starą panną”. Ciężko odejść kiedy od 17 roku życia zna się tylko tą jedną miłość. Ciężko odejść, kiedy mimo wszystko boję się tego, co On zrobi po moim odejściu… czy nie zrobi sobie krzywdy, gdzie zamieszka.
Nie wiem jak powiedzieć o tym rodzicom, znajomym. Boję się linczu społecznego. A jednocześnie coraz bardziej dusi mnie to małżeństwo, wiecznie niespełnione obietnice, niepewność – czy dziś będzie trzeźwy. Wiem, że w końcu muszę podjąć decyzję w którymś kierunku – i nadal nie wiem w którym…