Cześć, chciałabym, żebyście poznali moją historię. Nie, nie dlatego,
że lubię się nią chwalić. Wręcz przeciwnie. Po prostu wiem, że to
właśnie ona może uchronić Was przed konsekwencjami pierwszej,
nieprzemyślanej miłości. To właśnie moja historia może Wam
podpowiedzieć, jak zebrać się w sobie i bez żadnych perspektyw na
poprawę – zacząć nowe życie. Nie chcę podpisywać się imieniem i
nazwiskiem, jednak Ci co mnie znają od razu będą wiedzieli,że to moja
opowieść. Dlaczego? Takich jak ja może być wiele. Nikt nie powiedział,
że jestem wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju i to, co mi się
przytrafiło, wydarzyło się tylko raz. Łatwiej Wam będzie czytać to, co
tu napiszę. Łatwiej się utożsamić, wczuć, zrozumieć. Moja historia
może się okazać Waszą historią.
Przechodząc do sedna. Mam niemalże 27 lat, zupełnie niepoukładane
życie i dwójkę dzieci. Los tak chciał, że każde z innym ojcem.
Szokujące, nie? Kiedyś myślałam, że to wstyd… W końcu nie każdy trafia
na męża geja i faceta, którego nigdy nie potrafiło się pokochać.
Jednak spokojnie, nie martw się o mnie – mam dużo samokrytycyzmu i
dystansu do siebie. Dlatego właśnie to wszystko piszę…
Za chwilę kończę 27 lat! Mój stan cywilny, to rozwiedziona, uczuciowy
– zakochana, kościelny – mężatka. Żeby tego było mało, pogubiłam się
zupełnie we wszystkim i doszłam do wniosku, że próby poukładania tego
wszystkiego w całość i tak skończą się jakąś katastrofą, więc Ja i
moje życie, żyjemy sobie swoim swobodnym, spokojnym trybem, nie
wchodząc sobie w drogę.
W wieku 20 lat, szaleńczo zakochana wzięłam ślub z moją potencjalnie
największą miłością życia. Facetem, którego znałam od 4 lat, z którym
wiązałam swoją przyszłość i który lada dzień miał zostać ojcem mojego
dziecka. Nie, ten ślub nie był z przymusu, bo zaręczyliśmy się zanim w
ogóle zaszłam w ciążę. Zaraz po ślubie sielanka się skończyła. W mig
zrozumiałam, że to nie o to mi w życiu chodziło, ale… ale było już za
późno, żeby się wycofać. Mnóstwo przelanych łez, bólu, strachu,
bezradności i poczucia beznadziejności doprowadziły do momentu, w
którym się wreszcie rozstaliśmy. W pierwszej chwili – szok,
niedowierzanie. O co chodzi? Dlaczego? Co ja takiego zrobiłam? Kilka
dni później przełknięcie gorzkiej prawdy okazywało się być niemalże
niemożliwe…
Związałam się z mężczyzną, który zostawił mnie dla… INNEGO?! Milion
pytań od rodziny, znajomych, przyjaciół. Jak mogłam nie zauważyć?
Teraz sama się nad tym zastanawiam, ale wtedy to było dla mnie czymś
zupełnie niewyobrażalnym. Powoli, z dnia na dzień docierało do mnie
to, że nie mogłam nic zrobić i że to całe rozstanie nie było z mojej
winy. Dużo wody musiało upłynąć, zanim wreszcie stanęłam na nogi.
Jednak tylko na chwilę…
Związek z mężczyzną, który w gruncie rzeczy nigdy mnie nie kochał
doprowadził do momentu, w którym straciłam szacunek do samej siebie.
Pojęcie “poczucie własnej wartości” dawno wykreśliłam ze swojego
słownika. Etap rozwodu, ustalania praw do córki i te wieczne,
ciekawskie spojrzenia ludzi, którzy znali naszą historię sprawiły, że
miałam ochotę ze wstydu zapaść się pod ziemię. Żeby było mi łatwiej –
uciekłam do innego miasta, wplątałam się w kolejny chory związek i
oczekiwałam cudu, który miał mi wreszcie uświadomić, co powinnam
zrobić ze swoim życiem. Druga ciąża spadła na mnie jak grom z jasnego
nieba! Zupełnie nie spodziewałam się tego, że los przygotował dla mnie
kolejne niespodzianki. Tak naprawdę mój rozwód nadal się ciągnął,
związek z nowym Partnerem zupełnie się nie kleił, a ja? Ja
skomplikowałam swoją sytuację tak, że chyba bardziej się nie dało.
Pewnego dnia po prostu miałam dość. Dość. Dość bycia pomiataną,
wykorzystywaną, zmuszaną do czegokolwiek. Rzuciłam wszystko, wsiadłam
do samochodu i chciałam rozpocząć nowe życie. Podczas podróży do domu,
na święta, połączonej z wyzwoleniem się ze starego rozdziału wydarzyło
się coś, co doprowadziło do tego, jakim teraz jestem człowiekiem.
Miałam ciężki wypadek samochodowy, w wyniku którego złamałam
kręgosłup. 5 miesięcy leżenia, walki o każdy dzień utrzymania ciąży i
myśli o tym, co teraz? Zostałam sama, z dwójką dzieci, w trakcie
rozwodu, bez pracy, ubezpieczenia i przede wszystkim zdrowia.
Musiałam jednak stanąć na wysokości zadania. Wypić mleko, które sama
sobie nawarzyłam, choć nigdy nie wiedziałam, że cena mojej
bezmyślności w życiu może być aż tak wysoka. Założyłam własną firmę,
zajęłam się marketingiem internetowym i próbowałam krok po kroku
ułożyć nową rzeczywistość. Mój ukochany syn urodził się jako
wcześniak, co wymagało ode mnie jeszcze większego zaangażowania i
nakładów finansowych (prywatna rehabilitacja, lekarze, leki). Dałam
radę. Pracując na 6 etatów, zasypiając z laptopem na brzuchu, jedząc
jeden posiłek dziennie. Poradziłam sobie, choć miałam mnóstwo chwil
zwątpienia i bezradności.
W tej chwili jestem szczęśliwą mamą dwójki skrzatów, zakochaną do
szaleństwa kobietą (miłość odnalazłam w moim długoletnim przyjacielu,
który zawsze mnie wspierał) oraz bardzo realizującą się zawodowo
specjalistką od e-marketingu. Kocham to, co teraz robię oraz dziękuję
losowi za to, że przygotował dla mnie tyle przygód, dzięki którym
mogłam wreszcie stanąć na nogi i zauważyć, co jest tak naprawdę w
życiu najważniejsze.
Wiele razy wątpiłam w to, że mogę jeszcze wyjść na prostą. Że moje
życie nie jest skazane na porażkę. Opinie innych wcale mi w tym nie
pomagały. Uznawali mnie często za patologię, dno, kogoś, kto już nic w
życiu nie osiągnie. To było bardzo krzywdzące. Każdy popełnia w życiu
błędy, jednak najważniejsze jest to, jak poradzimy sobie z ich
konsekwencjami. Ja dźwignęłam swój ciężar, podniosłam się i teraz
każdego dnia dziękuję za to, co mam.
Moją historię opisuję na blogu: www.zupelnie-zwykla-historia.blog.pl.
Już niedługo cała opowieść w dużo bardziej rozbudowanej formie ukaże
się w formie mojej autorskiej książki.
Pozdrawiam, D.
Ania says
Podziwiam gratuluje
Ania says
Podziwiam I gratuluje dzwigniecia tego wszystkiego
Kotek25 says
Podziwiam a ja jie potrafię wystawić męża za drzwi, jak to zrobić ? może będziesz w stanie mi pomóc?
pozdrawiam
mała says
też nie miałam siły swojego strasznie toksycznego związku zakończyć… dzięki bogu znalazła się taka co mnie od niego wybawiła. żałuję tylko, że nie miałam siły sama tego zrobić
Bea. says
Mądrą kobietą jesteś i bardzo silną. ..trzymaj tak dalej.
marta says
piekny tekst wzruszajacy pouczajacy dajacy nadzieje ,ze kiedys kazdemu musi sie karta odmienic
dzielna kobieta
bardzo dziekuje Ci za to wyznanie jakze osobiste
zycie uczy pokory ustawia w szeregu i uciera nosa tylko silni ludzie wytrzymaja cos takiego
a jednak moze byc inaczej dobrze
Matka.dwójki says
Ogólnie zaskakujące… bo czytając to widzę swoją sytuację.. dwoje dzieci wiek lekko młodszy. Tylko sytuacja trochę inna. 1 związek 4 lata zaręczyny mial byc ślub ( zareczyny przed ciążą ) ale okazało się ze facet mnie zdradza. Związek się zakończył 3 lata byłam sama wychowując samotnie dziecko. Poznałam faceta który w moim mniemaniu był idealny. Po roku znajomości ślub ciąża. Zostawił mnie w 6 miesiącu ciąży ponieważ stwierdził że go to przerosło. Jesten w trakcie rozwodu który ciągnie się jak krew z nosa. Pseudo mąż nie chce uznać swojej winy i powoluje co sprawa coraz to nowszych świadków. Także bardzo podobna sytuacja. Ja przez zachowanie pseudo męża dostałam nerwicy. Musze się leczyć. Nie jest ciekawie. Jeszcze teraz okazuje sie ze moje zdrowie bardzo się pogrąża w dol przez to wszystko. Może u mnie też kiedyś będzie lepiej. Mam nadzieje bo jestem bardzo zmęczona psychicznie jak i fizycznie.
Edyta says
A ja dziękuję za tą historię! Taka historia była mi dzisiaj potrzebna.
Inna says
Początek historii jak by o mnie. Ale koniec nie jest jeszcze szczęśliwy mimo że idzie w dobra stronę z większymi, mniejszymi problemami.