Jestem…To JA !! Nowa JA !!. Ulepiona, dojrzalsza, odważniejsza, pewna siebie kobieta, świadoma swojej kobiecości, lubiąca swoje JA. Spełniająca marzenia, robiąca to co lubi, nic wbrew sobie tylko w zgodzie z sobą. Co spowodowało zmianę…? Dotknęłam nie raczej zostałam przykuta łańcuchami do dna emocjonalnego. Zmaganie się z sobą samym, z swoimi słabościami, z wypisanym na czole napisem rozwódka, z spojrzeniami innych ludzi. Walka o przetrwanie aby tylko wysiąść z diabelskiego młyna negatywnych emocji , o każdy dzień by w końcu móc odetchnąć , poczuć spokój i szczęście. Pomimo trudności związanych z rozwodem nie poddałam się. Mój syn dał mi niewyobrażalną siłę do walki. Ja jego mam musiałam stanąć na wysokości zadania i dać mu wsparcie w tak trudnej dla niego sytuacji. W chwilach kiedy nie mogłam ruszyć się z łóżka to on mówił : „Mamo wstań, słońce świeci, chcę iść na plac zabaw”. Resztkami sił zmuszałam się, pomimo że czułam się tak jakby ktoś przybijał mnie do ściany wielkim młotem z niemożnością ruszenia się w jakąkolwiek stronę. Sport dał mi możliwość wyrzucenia z siebie masy negatywnych emocji. Zaczęłam od biegania, które po czasie przestało mi wystarczać i wtedy trafiłam na Crossfit. Nie zapomnę tego momentu, kiedy któregoś wieczoru przeglądałam facebook i jeden z znajomych zalajkował post o darmowym tygodniu treningów z Crossfit . Pomyślałam czemu nie ?? Poszłam sama, przerażona, zdziczała z problemami relacyjnymi i awersją do facetów. Wiedziałam, że będzie ciężko ale czułam, że jeśli stchórzę to już nie wrócę. I udało się pierwszy sukces mój prywatny, zaprzyjaźniona z bólem i zmęczeniem trenuje do dziś, mało tego nie wyobrażam sobie życia bez treningów. Progres. Później udział w Runmageddonie dodał mi skrzydeł. Poczułam, że jestem coś warta, moja kobiecość i urok osobisty zostały zauważone
i ja dostrzegłam zmiany w sobie. Moje ciało nabrało kształtów co dla kobiety nie jest bez znaczenia J. Roczna terapia uświadomiła mi mechanizmy kierujące mną i ludźmi, znalazłam odpowiedzi na mnóstwo pytań i umocniła moje JA i co dla nie mnie bardzo ważne z jakim partnerem mogę przejść przez życie. Udało mi się załatwić dofinansowanie na wakacje z synem w jednym z najlepszych Resortów nad morzem, co uważam za mój sukces bo nie było łatwo przedzierając się przez mury urzędów. W chwilach zwątpienia odnajdywałam siłę na treningu i powtarzałam w kółko nie możesz się poddać ! Walcz ! Dasz radę ! Każdą kolejną sprawę rozwodową kończyłam wyciskając push pressy ocierając pot z czoła. Dziś po ponad rocznej walce w sądzie zakończyłam bolesny etap w życiu, moja historia zaczyna się na nowo. Gdy już ogłaszano wyrok czułam : ogromny żal, niezrozumienie, smutek ale i satysfakcję z faktu, że nie muszę tam wracać. Mam czasem takie wrażenie jakby to wszystko co przytrafiło się przez ostatni rok było niekończącym się koszmarem, który będzie trwał i trwał i tak bez końca. Poniżanie, rękoczyny, zeznania na policji wymiotły zemnie chęć poznawania nowych ludzi. Miałam ochotę schować się pod kołdrą tak żeby mnie nikt nie widział i zasnąć. Nie wyobrażałam sobie że może być kiedyś jeszcze fajnie tak normalnie. A jednak, jestem w trakcie przeprowadzki
i szukania nowej pracy. Postawiłam sobie za cel, że to jest moment aby zadbać i zainwestować
w siebie. Skupiam się na tym co jest ważne w tej chwili dla mnie i dla mojego syna. Docelowo chciałabym spotkać i zatrzymać na dłużej mężczyznę, który mnie doceni. Takiego, który będzie dumny, że mnie ma. Będzie wspierał, motywował, dawał kopa do życia. Każda z nas na to zasługuje. Wiem, że kiedyś tak będzie bo mogę świadomie wybrać. Tego życzę Wam i sobie z całego serca. Wierzę, że kiedyś będę w pełni szczęśliwa i gdzieś tam czeka na mnie ktoś dla kogo będę wyjątkowa
i jedyna w swoim rodzaju. Jak w piosence Sound’N’Grace „Nie wzbraniaj się bierz wszystko, jak jest bo życie po równo dzieli wydech i wdech”. Teraz mam czas na wydech…:) i przez dłuższy czas tak zostanie.
Czuje sie jak byl czytala o sobie. Tylko przedemna sprawa dopiero… ale sport i syn ktory mowi” mamo bedziesz tak caly dzien lezec” .dał Mi siłę na walke z sama soba i swoimi emocjami.. ile to przedemna ale ciesze sie z tego co mam. A co bedzie to juz los zadecyduje.
Co prawda nie wyobrażam sobie żeby dziecko zmuszało mnie do wstania z łóżka ale samo to że wstawałam bo wiedziałam że mam dla kogo żyć wiem że jest ciężko. Ciężko funkcjonować, uśmiechać się, powstrzymywać łzy, czasami rozmawiać a nawet oddychać momentami ciężko. Cały czas będziemy przez cale życie nieść bagaż doświadczenia rozwodu/nieudanego małżeństwa/ przemocy/poniżania etc ale każda z nas stanie kiedyś w takim miejscu że już bez zbędnych emocji będzie mogła o tym rozmawiać (tak w sercu dalej będzie ukłucie ale juz malutkie). Poczujemy się wtedy silne jak nigdy dotąd a wiara w samą siebie będzie miała juz na prawde realne znaczenie.
JA od roku wróciłam do siebie prawdziwej. Historia prawie jak moja, mam dwoje dzieci. Zaczynam siebie kochać. Jest ktoś kto mnie kocha. Wierzę że będzie świecić słońce.