Faceci przynajmniej z założenia, powinni mieć w sobie żyłkę myśliwych. To czyni z nich męskich, pewnych siebie zdobywców, których my jako kobiety pragniemy. Większość z nas, chce przecież partnera męskiego, zdecydowanego, silnego i takiego, przy którym po prostu poczujemy się bezpiecznie. To, że wielu panów w dzisiejszych czasach zapomniało dlaczego i po co nosi spodnie…to już inna bajka. Wracajmy jednak do realiów, które bajką bez wątpienia nie są.
Wspominałam niedawno o tym jak to na przestrzeni lat zmieniało się moje podejście do randkowania jak i samo randkowanie. Oczywiście była to jedynie niewielka próbka repertuaru jaki miałam okazje oglądać, ale pokazała ona kilka tendencji, które w tym temacie przejawiają mężczyźni. Część z nich na pewno ujawnia łowcę, ale poza ślepym bieganiem z dzidą, łowca powinien posiadać tez kilka innych, niezbędnych cech aby stać się dla nas interesującym.
Najważniejszą cechą jest inteligencja. Zarówno prawdziwy mężczyzna jak i prawdziwa kobieta, na tą cechę zwrócą szczególną uwagę. Nie chodzi tu jedynie o wykształcenie czy odnajdowanie się w różnych tematach. Fajnie przecież gdy przejawia się ona w naszym zachowaniu, sposobie bycia, sprycie, zaradności, sposobie prezentowania się czy załatwiania pewnych spraw. Randki to idealna okazja by ją sprawdzić. Pamiętacie na pewno o typie randek, które opisywałam jako „wpadnij do mnie na wino”. Nie ma w tym nic złego- uważam, że prędzej czy później to „wino” jak najbardziej jest do wypicia, ale…wszystko zależy od tego jak on to rozegra. Czym innym jest przecież wabienie „zwierzyny” a czym innym napastliwe bieganie za nią z wiatrówką czy łukiem. Tutaj liczy się spryt, inteligencja i podejście do tematu.
Faceci pewni siebie zawsze mi się podobali. Nigdy nie przepadałam za zagubionymi cipciami i gapciami. Jestem kobietą z silnym charakterem i nie lubię chłopu matkować- denerwuje mnie to, frustruje i sprawia, że czuję się jakbym zajmowała zupełnie niewłaściwe dla siebie miejsce. Podoba mi się gdy mężczyzna przejmuje inicjatywę, gdy jest stanowczy, mówi do mnie prosto z mostu. Taka po prostu jestem. Dlatego właśnie jasny przekaz, był dla mnie zawsze kluczowy. Wszystkie te drobne gierki, zabawy w kotka i myszkę, „pozory” są fajne, ale do czasu. Dobrze też kiedy to wszystko co się dzieje, było w pewien sposób zbalansowane. Nikt chyba nie lubi przesady.
Naprawdę bardzo wiele, zależy więc od „łowcy”. Ja trafiałam i na nieco zagubionych myśliwych i takich, którzy zachowywali się względem mnie jakby spotkali niedźwiedzia a z domu nie zabrali ze sobą strzelby bądź całkowitych dzikusów, którzy chcieli mnie dopaść już teraz zaraz od razu i to gołymi łapami. No nie, nie, nie panowie! Tak się nie bawimy! Warto również pamiętać, że by to wszystko co dzieje się podczas pierwszych spotkań, nie było zbyt sztuczne, zainscenizowane, przesłodzone. To trochę niebezpieczna pułapka. Może się potem okazać, że gdy przejdziemy do trybu „normalne życie”, nie będziemy już dla siebie tak atrakcyjni i pociągający. Okazać się wtedy może, że bez fajerwerków, świetnych restauracji i pełnej gali, nie spędza się nam wspólnego czasu tak dobrze. Wtedy właśnie przekonujemy się, czy cechy prezentowane przez danego „myśliwego “są w stanie zrekompensować nam zmianę sytuacji i mimo wszystko sprawić, że ta codzienność już we dwoje, nadal będzie nas elektryzować i pobudzać do wzajemnego napędzania siebie jak również jej rozwijania.
Malina says
Super tekst :)
Magdalena says
Super tekst czekam na łowcę