Tak, ludzie w maskach- i uprzedzam, że nie jest to tekst na temat najbliższego karnawału. To tekst na tu i teraz. Tekst o ludziach którzy grają, udają, tworzą iluzję i…nie są Davidem Copperfieldem. Ludzie, którzy niby istnieją, ale tak naprawdę to co widzimy w rzeczywistości, wcale nią nie jest. Dlaczego? Bo kryją się za maskami, przebraniami, wybujałymi historiami. To „królowe dramatu”, to „sierotki Marysie”, „frustraci”, „faceci bez jaj”, „wieczne bidulki” itd. Przerażające jest to jak czasem potrafimy się na kimś przejechać.
W dzisiejszych czasach dosłownie każdy może nas wykiwać. W dobie wszechobecnego Internetu, tempa życia, naszej nieuwagi, zbytniej otwartości…łatwo możemy stać się czyjąś ofiarą. Czasem nawet sami się o to prosimy. Szczególnie ludzie mający dobre serca, mają nieszczęście napotykania pijawek, które wyssały by z nich krew z wnętrznościami.
Historii na ten temat znam całą masę. Mogłabym godzinami opowiadać o tym ile razy się nabrałam na czyjeś „dobre serce”, na jego rzekome „dramaty”, kłopoty, życiowe przeciwności losu, „parszywą rodzinę”, „brutalnego partnera” i wiele innych. Zawodziły najlepsze przyjaciółki, dobrzy kumple, ludzie, których traktowałam jak rodzinę, współpracownicy, klienci… I mimo, że staram się mieć twardy tyłek oraz pamiętać o tym, do czego ludzie potrafią być zdolni, za każdym razem gdy zaliczam taką pomyłkę, jest mi tak samo przykro i źle. Dlaczego? Bo wolałabym żyć na świecie, w którym takie sytuacje nie istnieją. Gdzie ludzie są życzliwi, dobrzy, szczerzy i nie żerują na innych. Hmmm…pewnie wymagam zbyt wiele…
Po co zakładają maski? Zwykle by cos ugrać lub…ukryć. Powodów może być masa, finał zaś tylko jeden- bolesne rozczarowanie i dostanie po dupie. To tak w skrócie. Cholernie często słyszę od Was tego typu historie: że ona był taki kochany i szarmancki na początku a potem okazał się katem-frustratem, że zabiegał o Ciebie i starał się jak szalony a potem wyszło na jaw, że jest psycholem, który zamyka Cię w czterech ścianach czy o tym jak straszną miał rodzinę lub partnerkę lecz nie wspomniał, że po prostu uciekła z krzykiem kiedy wyszło na jaw, że jest alkoholikiem i dziwkarzem… Cóż, każda historia ma drugie dno a kij dwa końce. Jeśli będziemy o tym pamiętać, łatwiej będzie nam przyjmować do wiadomości prawdę, która zawsze, prędzej czy później, wychodzi na jaw.
Każdy z nas ma sekrety, mniej lub bardziej chlubne momenty za sobą i bagaż doświadczeń. Każdy się czegoś wstydzi, coś by zmienił czy wykreślił ze swojej przeszłości. To nie znaczy, że mamy o tym wykrzykiwać i dzielić się tym na lewo i prawo, ale warto nie grać ofiary gdy się nią nie jest, warto nie udawać abstynenta będąc alkoholikiem czy świętą Madonną gdy lubi się świntuszyć. Prosta zasada, ale jedna zbyt trudna dla większości ludzi. Życie jest trochę jak terapia. Jeśli nie jesteś w 100% szczery z terapeutą, nic w swoim życiu nie zmienisz i nie naprawisz. Możesz się tak „leczyć” udając 2, 3 czy nawet 5 lat i efektów tego leczenia nie zobaczysz- zaręczam Ci. Taka szczerość jest też ważna względem partnera, nowej miłości, bliskich. Szczególnie wiedzą to osoby, które już popełniły tego rodzaju błąd. Jeśli chcecie, kryjcie się dalej za tymi maskami…przydadzą się Wam, gdy naprawdę staniecie się nieszczęśliwi. Ci, którzy stoją z ich drugiej strony- uważajcie na nie…Jeżeli ktoś ma miękkie serce, to musi mieć twardą dupę…
Monika says
trafiony tekst – ja poznałam przez internet chłopaka, który stworzył własne ja. Stworzył swój własny ideał w którym każda kobieta by sie zakochała. Można udawać przed kimś kogoś kim sie nie jest ale to bardzo szybko wyszło na jaw, a później było wielkie rozczarowanie bo ten „ideał” nigdy nie istniał i poczucie bycia oszukaną. Choć myślałam że był taki bez wad okazało sie że miał wiecej za uszami niż większość ale do tego sama musiałam dojść. heh życie, ale to nasza naiwność pozwala przyzwyczaić sie do byle kogo.