Czytając coraz to więcej wzmianek i anegdot na swój temat coraz bardziej nabierałem ochoty na napisanie swojego własnego posta, który opowie troszeczkę o K. (dalej nazywanej Majdziuniem) widzianej moimi oczami (ten tekst o bałaganiarzu mnie sprowokował). Jestem przekonany, że każda z Was drogie Panie czytające Rozwiedzioną, ma o niej swoje mniemanie i wydaje mi się również, że niejedna z Was zastanawia się ile K. naprawdę pokrywa się z tym co ona sama pisze. Zanim przejdę do dalszego pisania chciałem wyjaśnić, że Majdziuń to połączenie angielskiego “my” z dziunią (jako grupa społeczna). Tekst wyjaśni dlaczego :)
Na początku wypada się przedstawić – pomimo, że Rozwiedziona sporo Wam opowiedziała, to chce też opowiedzieć co nieco o sobie nie patrząc przez zróżowiałe okularki Majdziunia. Jestem typowym Project Managerem ze wszystkimi plusami i minusami wiążącymi się z tym określeniem. Jestem bezpośrednim, bezczelnym, pewnym siebie do granic wytrzymałości dupkiem, dziuniaczem (jakby to powiedziała K.), lubię ekstrema, jestem cholernie wymagający i od siebie i od innych, nienawidzę pozerstwa a najgorszą wadą jest dla mnie brak wyobraźni. Jak to zwykle bywa u takich gości pod tą górą facetowości jest też mięciusi wrażuś, który potrafi się rozryczeć przy muzyce czy filmie, rozczulają mnie szczeniaczki ale nie lubię kotów (a zgodziłem się na ciulika, czyt. Mieczysława). Jestem też muzykiem i to jeszcze saksofonistą co czyni mnie trochę najbardziej niebezpiecznym i najgorszym możliwym chłopem. Szczególnie dla Rozwiedzionej… Ale spokojnie, ona ma też swoje za uszami i jako jedyna kobieta na mojej drodze, nie pozwoliła się zdominować. Więc do rzeczy.
Każdy facet to wzrokowiec i oczywiście, to jest pierwsze na co zwróciłem uwagę (w momencie poznania miała jeszcze kocie uszy na sobie) -> wysoka, śliczna, zgrabna, seksowna kobieta z klasą (która jest cechą wyuczoną a nie nabytą). Ale wiele kobiet ma te cechy… jednak gdy nasze oczy spotkały się na ten pierwszy moment, kilka sekund ciszy i walki dwóch “pewności siebie” miałem pewność, że nie można jej traktować jak każdej innej. Nasza relacja zbudowała się wręcz błyskawicznie i w takim samym tempie doszliśmy do stanu “normalnego związku”. Nie było typowej nastoletniej fascynacji, wszystko ułożyło się szybko i szybko nabrało stabilności. Wszystko dzięki szczerej rozmowie, która była opisywana w jednym z postów. Pomimo, że znam historie K. bardzo dobrze i wiem jak dużo przeszła, nigdy nie patrzyłem na Nią przez ten pryzmat -> to jest najgorsze co można zrobić drugiemu człowiekowi, robiłem takie błędy w przeszłości i zawsze kończyło się to dramatycznie. Życie zmusiło ją do wciśnięcia przycisku “reset” i wtedy ją poznałem. I jestem dumny z tego, że udało się jej to zrobić. Największe wrażenie jednak zrobiła na mnie, kiedy wszedłem do jej mieszkania. Z absolutnej rudery i za grosze SAMA zrobiła naprawdę pięknie wyglądające miejsce, ja bym się nigdy tego typu roboty nie podjął. Czuć w nim mnóstwo pracy, łez i smutku ale przede wszystkim czuć odrodzenie i to jest coś za co ją najbardziej szanuje i z czego najbardziej jestem dumny. Nie ma nic bardziej wartego szacunku według mnie jak siła i determinacja do pozbierania się w swoim własnym życiu po katastrofie. Chylę czoła…
Teraz przejdźmy do szczerych rzeczy na temat Majdziuńka. Przede wszystkim jest kobietą więc jak słyszę “ołłłłłłł nołłłłłłł” (które pojawia się kilka razy w tygodniu, czasem kilka razy dziennie) to już widzę kolejne super potrzebne rzeczy, które trzeba oczywiście zakupić. Oczywiście nie wolno się z niej śmiać pod żadnym pozorem, nawet jak robi durne rzeczy bo przecież wszystko da się w jej kobiecej główce wytłumaczyć. Co prawda ilość “kobiecych głupotek” jest u niej raczej niewielka to trzeba być przygotowanym na to, że czasami kolory ciuszków po jej praniu mogą zmieniać kolor. Czas okresu jest ciężki dla każdej kobiety, jednak K. ma je strasznie bolesne i wtedy jest największym słodziakiem na świecie, który potrzebuje lizaka, podpasek i soku grejpfrutowego. Wtedy też update’ujemy listę komedii romantycznych. Jest perfekcjonistką, której bałagan przeszkadza najbardziej wtedy kiedy ja odpalę sobie play station. Wtedy zaczyna się sprzątanie i teksty – „graj sobie kochanie, odpoczywaj, ale ja nie mogę na to patrzeć” (oczywiście doprowadza mnie to do wyłączenia gry i pomagania jej). Zrobiła ze mnie zmywarkę, bo nienawidzi tego strasznie. Jest księżniczką, więc musi się otaczać tym co księżniczkowe dlatego na łóżku są gwiazdki, nad łóżkiem baldachim i wszystko jest słodziutkie i niebieściutkie. Kot to jest dzieciątko, więc ma wstążeczkę, jest non stop tulany i miziany co doprowadziło do tego, że nią rządzi a od karania jestem ja. Oczywiście musi być chwalona i zapewniana o swej cudowności, szczególnie gdy idzie na siłownie czy je lekkie śniadanie (codziennie dostaje listę spożywanych produktów). Jest tego sporo więcej, ale to obrazuje dziuniowość mojej K. Stąd Majdziuń.
Podsumowując: Każda kobieta ma swoje dziuniowości i jeżeli facet nie potrafi ich zaakceptować to to jest jego wina. Ja też mam swoich mnóstwo (bałaganiarstwo, oglądanie south park na telefonie nocą itd) i Majdziuń dzielnie je znosi. Dzięki swoim przejściom i charakterowi jest dla mnie kobietą idealną, świetną partnerką i ogromnym wsparciem. Do tego jej serducho i chęć pomocy doprowadziło do powstania rozwiedzionej dlatego ogromnie się cieszę, że tak wiele z Was korzysta z jej rad i odnosi to do swojego życia. Jeżeli tak wymagający dupek jak ja w pełni zgadza się, ze wszystkim co pisze oraz jestem w 100% szczęśliwy mając ją przy sobie to jest to naprawdę przykład godny naśladowania.
Ktoś kiedyś powiedział, że “za każdym wielkim mężczyzną stoi jeszcze większa kobieta”. Jestem absolutnie przekonany, że w moim wypadku dokładnie tak jest.
Sensualite says
Życzmy sobie jako kobiety by takich W. było więcej i więcej, bo dojrzałość jest cechą bardzo pożądaną przez współczesną kobietę. Gratulacje dla Ciebie – K. i dla Ciebie. – W., bo zrobiliście wspólnie coś wielkiego.
karmel says
dzięki :) pozdrawiamy :*
WujekSamoZUO says
K/V – jak was lubię tak tyle lukru publicznie wylanego dawno nie widziałem :P. Oczywiście moge uzyć dosadniejszych słów ale znów wyjdę na niepoprawnego politycznie dupeusza – daruje sobie…tym razem. Słodki, włochaty V [okrutny kontrast z tym co poznałem jak trzaskałeś NPI w naszej Alma Matter]i pin up K – swoją droga, stary będe to powtarzał zawsze już chyba, nawet Twoim dzieciom, masz więcej szczęścia niż rozumu w tym wypadku :D więc oficjalnie Ci mówię, to ostatnia Karolina, która do mnie na chatę przywlokłeś :) kolejnej nie będzie bo obecna by Ci serce wyłyżeczkowała :D
Wiadomo, że życzę wam wsiego dobrego, długiej drogi do grobu etc :) więc grzecznie mi tam dzieciaki i meldować się czasem :D
Madzienka says
Haha :) i to sie nazywa pelna akceptacja dziewczyny kumpla :)
Meg says
Przepraszam, ale dla mnie ten tekst jest… lekceważący… I absolutnie nie ma w nim nic słodkiego, czy lukrowatego, wrecz przeciwnie. Pan W. opisuje swoja kobietę jak kolejną przygłupią babę, która stanęła na jego drodze. W wyrażeniu majdziun nie ma ani krztyny szacunku, bo jak można nazwać swoją kobietę, z którą chce się spędzić życie, dziunią? Dlatego jestem na nie i po tych wszystkich ach i ich na temat W jestem głęboko rozczarowana podejściem do autorki bloga. Bo tekst W jest głęboko lekceważący…
karmel says
Widać, że nas Pani nie zna ;) zdecydowanie ;)
Klaudia says
Ale mi ciary przeszły po przeczytaniu tego ! Oby tak było do końca życia, że będziecie się tak wielbić, wspierać i szanować! Jesteście cudowni <3