Każdy człowiek jest inny. Każdy jest osobna jednostką z innym zestawem cech zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych, każdy z nas ma swoje słabości, skłonności, mocne strony, doświadczenia, jest różnie ukształtowany, wychowany, nauczony. Moglibyśmy się zagłębiać w to bez końca- najważniejszy jest jednak wynik- czyli jednostka, która jest jedyna w swoim rodzaju.
Mimo czasem przeogromnych różnic między nami, z jednymi dogaduje się nam lepiej a z innymi gorzej. Są tacy, których uwielbiamy czy kochamy i tacy, których obecność wyprowadza nas z równowagi po niespełna minucie. Według naszych własnych upodobań, kryteriów i wyborów, łączymy się w pary z taką a nie inną osobą. Nasza głowa, popęd lub czysta kalkulacja popycha nas do wiązania się z danymi osobami i budowania z nimi historii, które mają różny przebieg, dążą do różnych celów lub są modyfikowane ze względu na to co dzieją się w naszym życiu w trakcie naszej wspólnej historii. Mimo wyboru osoby, która wydaje nam się na dany moment najlepszym wyborem nie tylko dyktowanym przez głowę, ale i serce, bardzo często to czas weryfikuje faktyczną ich trafność. Tak oto po latach nasz wymarzony kandydat na męża może się okazać fatalną pomyłka a kobieta, która widzieliśmy w roli matki naszych dzieci i strażniczki domowego ogniska, kimś zupełnie, zupełnie innym.
Moje doświadczenia małżeńskie malują się dokładnie tak jak w opisanym wyżej przykładzie. Ktoś kto wydawał się być ideałem, po latach okazał się kimś kompletnie do mnie nie pasującym. Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że trzeba było się lepiej poznać, więcej czasu ze sobą spędzić, być może lepiej się zastanowić nad wiązaniem z daną osobą. Oczywiście w wielu przypadkach się z tym zgadzam, ale co gdy nasz związek i wcześniejsza przyjaźń trwały lata a mimo to nie wyszło…?
Moja odpowiedź to „dwa różne światy”. Coraz mniej wiążących nas tematów, punktów wspólnych, elementów naszej codzienności, które przestają się ze sobą łączyć. Ciebie pochłania jedno, jego drugie. Wasze cele i priorytety się rozmijają aż w końcu zaczynanie biec w przeciwnych kierunkach. Macie inne oczekiwania, spostrzeżenia, pragnienia. Już nawet wolny czas wolicie spędzać bez siebie, bo każde z Was chciałoby dla siebie czegoś innego, nie dającego się połączyć. Podobnie jest z zagnieżdżeniem się w pewnych sytuacjach i rolach. Ty zostajesz w domu i przejmujesz nad nim dowodzenie, wychowujesz dzieci, co innego zaprząta twoją głowę. Jego świat krąży wtedy np. wokół pracy, rachunków, pieniędzy, Waszego bytu. On ma swoje racje, Ty swoje. Każde z Was uważa, że ich świat jest tym najważniejszym. Łatwo się jest wtedy rozminąć, totalnie zerwać te łączące Was więzi i wspólne cele, pogubić wątek. On w końcu nie zrozumie co przeżywasz uwieziona w domu, póki nie zostawisz go z tym wszystkim samego na co najmniej tydzień a ty jego frustracji zapewnienia rodzinie bytu, dostatku, spokoju i bezpieczeństwa. Taka sytuacja nie przesądza o rozstaniu i końcu Waszego uczucia. Może jednak do niego doprowadzić, gdy stracie nad tym wszystkim kontrole, zmieni was ona.
To czerwona lampka, której należy pilnować, przypominać sobie o niej i weryfikować daną sytuację co jakiś czas. Bardzo łatwo jest się pogubić w gąszczu codziennych spraw, czasem to momentu jak mrugnięcie okiem. Trudniej jest się w tym wszystkim na nowo odnaleźć, nie przegapić momentu kiedy jest już za późno…
Dodaj komentarz