Ostatnio jedna z Was zapytała mnie o to jak żyje mi się w Warszawie, jakie są realia takiego życia oraz jak wygląda szukanie miłości w wielkim mieście. Dlatego właśnie postaram się dziś napisać o tym troszkę więcej niż między wierszami w kilku postach.
Zacznę od tego, że rdzennie pochodzę z Warszawy. Tu się urodziłam i tu od zawsze żyje. Tylko tata mojego ojca nie był stąd, reszta jest tu od zawsze co oznacza, że jestem z tej garstki osób, która nie jest przyjezdna. Wciąż słyszę, że to rzadkość i fakt, tak jest. Moje spostrzeżenia mogą więc być nieco inne niż chociażby te, które ma osoba mieszkająca tu od kilku czy kilkunastu lat.
Jeśli ktoś zapytałby mnie czy Warszawę faktycznie można nazwać miastem seksu i biznesu – odpowiadam, że tak. Jeśli ktoś pyta czy łatwo znaleźć tu miłość – odpowiadam, że zdecydowanie nie. Jeśli ktoś pyta o to czy dostrzegalna jest różnica między kimś stąd a kimś przyjezdnym – odpowiadam, że tak.
Większość osób przyjeżdża do Warszawy w celach zarobkowych. Ludziom wydaje się, że łatwiej znaleźć tu prace i że więcej się zarabia. Technicznie rzecz biorąc nie do końca tak jest. Mój W. przez wiele lat mieszkał we Wrocławiu, teraz mieszka w Warszawie i…on sam już dostrzega rozliczne różnice. Tu pogoń za kasą, tam raczej sielskie kulturalno-studenckie życie. Tu wyścig szczurów, tam dużo więcej miejsca pracy za właściwie taką samą kasę, ale z mniejszymi kosztami życia. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Z pewnością jest tu dużo osób, które przeniosły się do stolicy chcąc więcej zarabiać, pracować w korporacji, rozwijać się zawodowo. U wielu osób więc widać ten ogromny nacisk i presję na kasę i prace. Jednocześnie odbija się to na relacjach międzyludzkich. Kiedy żyjesz w pędzie, wciąż zapracowany, bez chwili wytchnienia i choćby ułamka tematów osobistych, zaniedbujesz inne sfery życia. Nie masz czasu na budowanie i pielęgnowanie relacji z innymi, ciężko Ci kogoś poznać, związać się na stałe. Przez to spora większość ludzi albo chodzi na randki z aplikacji, aby zaspokajać powierzchownie swoje potrzeby towarzyskie lub by zorganizować sobie szybki i łatwy seks bez zobowiązań. Gro osób wmawia sobie, że nie potrzebuje w tym momencie życia związku czy rodziny, ponieważ ma na to czas a teraz chce skupić się na karierze- tak jest zwykle u ludzi 23-28lat. Nieco odrębną grupą są studenci, którzy zwykle na początku żyją marzeniami o tym co spotka ich w stolicy.
Czy chciałabym mieszkać gdzieś indziej? Chyba nie. Wydaje mi się, że jedynym miastem poza Warszawą, w którym bym siebie widziała, jest Wrocław. Lubię tamta energię i klimat oraz tamtejszych ludzi nie przeszkadza mi jednak Warszawa. Na szczęście zawsze należałam do tej mniejszości, która się nią „nie jara”, której to miasto nie wciągnęło i nie przeżuło. Epizod korporacyjny mam za sobą a moje spojrzenie na życie, związki oraz to co w życiu ważne, naznaczone jest moimi doświadczeniami, które trzymają mnie z dala od podniecania się kasą, rządzą pieniądza za wszelką cenę czy wyrzekaniem się życia rodzinnego na rzeczy pracy po godzinach dla obcych i wyzyskujących mnie ludzi ;)
To co chciałabym dodać na koniec to na pewno to, że każda osoba jest inna i powinna mieszkać tam, gdzie czuje się najlepiej i czuje się sobą. Dla jednych ich miejsce na ziemi będzie spokojna wieś i bliskość natury, inni najlepiej czują się w otoczeniu szklanych wieżowców. A Tobie, gdzie jest najlepiej?
Angelika says
Ja jestem Lublinianką. Jeśli chodzi o możliwości zawodowe, to na prawdę rynek jest bardzo słaby, a koszty utrzymania (co prawda trochę niższe niż w Warszawie) dość wysokie. Co do miłości mogę powiedzieć to samo- ciężko znaleźć drugą połówkę. Generalnie miasto ma swój klimat, ale to niestety nie kusi wystarczająco, aby zapuszczać tu korzenie. Po za tym myślę, że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma :)
Magda says
Pozdrawiam Wrocław. Moje miasto, piękne miasto ❤
Madalen says
Kocham mój Wrocław.
Miałam epizod wyzjazdu za miłością , odnalazlam się gdzieś indziej ale jednak moje Wro to moje Wro ❤
Paweł says
Fajnie że byłaś we Wrocławiu.masz ochotę kogoś fajnego spotkać daj znac
Justyna says
Mieszkam w małym, zaniedbanym 12-tys miasteczku. Pracuję w administracji samorządowej jako pracownik biurowy. Zarabiam (po studiach) 1400zł na rękę (tyle samo, co Pani sprzątaczka w moim zakładzie pracy). Oczywiście nie muszę pisać, ze to nie daje żadnych możliwości na prowadzenie życia w pojedynkę nawet na wynajętym mieszkaniu (koszt za wynajęcie to ok 800zł + opłaty, jedzenie i koszty dodatkowe). Mam 36 lat i niestety mieszkam z rodzicami, którzy również pracują na państwowych stanowiskach i zarabiają podobnie (razem jakoś dajemy radę, ale też szału nie ma). O wyprowadzce gdziekolwiek nie ma mowy, bo za co? Pracy nie można zdobyć nigdzie jak się nie ma chociaż jakiś drobnych znajomości. Są tu oczywiście ludzie z pieniędzmi ale to głównie prywatni przedsiębiorcy, którzy „dobrze kombinują”. Spotkać kogoś sensownego – to graniczy z cudem. Głównie sami alkoholicy i patologia. Pozostali zajęci. Tymbardziej dla kogoś, kto ma już jakieś doświadczenie życiowe i ma sprecyzowane jakiego człowieka dla siebie szuka.
Więc mimo wszystko, życie w dużych miastach typu Warszawa jest przynajmniej trochę łatwiejsze – jest więcej możliwości, bo jest chociażby gdzie iśc i za co… A nie – jak tutaj – trzeba wybierać, czy w tym miesiącu pójdę na koncert, czy może ze dwa razy do kina…
Ale każdy ma wybór…nie każdy możliwość wyboru….
Pozdrawiam ciepło :)
Paweł says
No co życie jest piękne .ja mieszkam we Wrocławiu. Masz ochotę na odwiedziny to daj znać. Zobaczyć
mmmmm says
Justyna jak ja Ciebie rozumiem. Mam 30 lat. pochodzę z malutkiej miejscowości, pracuję w mieście trochę większym, bo 30 tys mieszkańców. pracuję na poczcie. I to tutaj gdzie jestem powinno być powodem do dumy, nie każdy moze miec taka pracę, a to przecież nie są kokosy. Wypłata podobna do Twojej. Mieszkam z rodzicami, bo inaczej nie dałabym rady. Dodatkowo mam dziecko. Nie jest łatwo. A już znalezienie kogoś, kto by chciał być obok chyb a jednak nie będzie możliwe. Mimo, że tęskni się za miłością…