To, że my kobiety potrafimy zrobić piekło na ziemi to chyba każdy wie ;) Kiedy jesteśmy wciekłe i kiedy…zwyczajnie coś nas wzburzy. Gorszy dzień, hormony, to że zwyczajnie coś nas ugryzło w tyłek, może być zapalnikiem, który odpali w nas ładunek wybuchowy porównywalny do 5cio kilotonowej bomby. Tak jest i już.
O tyle o ile kontrolowany wybuch raz na jakiś czas zdarza się każdemu to…znam i słyszę o paniach, które uznają dzień bez awantury za dzień stracony. Niezrobienie awantury chłopu to święto lasu a wybuchy wściekłości przy ludziach, czy w zaciszu czterech ścian są chlebem powszednim. Czy to dobrze? Oczywiście, że nie bo temperament temperamentem, ale nikt nie znieście furiatki na dłuższą metę… A jak to się finalnie kończy?
Zszargane nerwy, zero chęci by wracać do domu, unikanie spędzania wspólnego czasu lub robienie tego jak za karę. Cieszenie się, gdy żony lub partnerki nie ma, coraz bardziej znaczące odsuwanie się od niej, od Waszych spraw, wygasanie ogniska domowego… To trochę jak z sytuacją z psem, którego uwiążesz do budy i wciąż karcisz… Choćby nie wiem, jak Cię kochał i jak był do Ciebie przywiązany, po jakimś czasie zacznie groźnie warczeć, potem szczekać, a na koniec pokaże kły i w końcu Cię pogryzie. Każdy ma granice cierpliwości i znoszenia takich zachowań. U jednych cierpliwość skończy się po miesiącu, innemu po kilku latach, ale prędzej czy później to nastąpi.
Dodatkową kwestią jest fakt tłamszenia partnera właśnie w ten sposób. Jeśli jako kobieta dominujesz w związku, a Twój facet jest z tym ok, to pół biedy. Jeśli jednak postanawiasz sprowadzać go wciąż do parteru, pokazywać mu, gdzie jego miejsce a do tego powoli niszczyć jego męskie ego na wszystkich frontach, miej pewność, że w końcu albo Cię zostawi, albo zdradzi i nie będzie w tym absolutnie nic dziwnego.
Bycie tak zwaną heterą, powinno mieć swoje granice. Jasne, niektórym paniom ciężko jest zapanować nad swoimi przywódczymi zapędami lub ekspresyjnym wyrażeniem emocji, ale powinno się to oddzielać od – mówiąc kolokwialnie – gnojenia swojego partnera. Co w tym wszystkim najciekawsze – wiele z nas kobiet nie robi tego bezwiednie. Ba, świetnie zdaje sobie sprawę ze swoich poczynań. Tylko w ostatnich 2 tygodniach dostałam kilka wiadomości od pań, które same się do tego przyznały i nie wiedzą jak tę sytuację odkręcić, ponieważ partnera, albo powiedział „pas”, albo wyszedł z walizką i nie chce już wracać.
Niestety, zwykle tak to się kończy. Tak samo jak wiele z Was jest ofiarami takich zachowań panów w stosunku do Was, tak samo dzieje się w drugą stronę, a przekraczając te granice, bardzo ciężko jest wrócić z powrotem do normalności. Kluczem tutaj jest słowo „szacunek” – bez szacunku, żadna z naszych relacji nie będzie zdrowa. Zarówno jeśli chodzi o szacunek do siebie jak i drugiej osoby…
Z Pamiętnika Zołzy says
Kontrolowany wybuch faktycznie zdarza się każdemu, ale kiedy tracimy kontrolę i dodatkowo zdarza się to nagminnie to już może być przemoc. Warto się sobie przyjrzeć krytycznym okiem, bo łatwo przekroczyć granice.
Żaba says
Wybuchy świadczyć mogą o nieradzeniu sobie z własnymi emocjami. To też może być „pomarańczowym światłem” czy wręcz już tym czerwonym – że coś się dzieje, co nie może zostać przemilczane i wymaga interwencji tj. przegadania i znalezienia rozwiązania. Czasem z potrzebą wsparcia z zewnątrz. Ale najważniejszy przy tym to właśnie zatrzymanie się i autorefleksja, krytyczne spojrzenie. Powiedzenie „taka już jestem” czy „taki mam temperament” to często może być wymówka i zasłona do tego wszystkiego co faktycznie się za tym kryje ;)