Tytuł tego postu jest dość przewrotny, ale mimo wszystko ma masę sensu- za chwilę napiszę dlaczego. Jest w nas kobietach coś, co każe nam zmieniać siebie wizerunkowo, zawsze gdy i w naszym życiu dokonują się jakieś wielkie zmiany, przemeblowania, zapadają ważne decyzje. Nie wiem dlaczego, ale to prawidłowość, której nie da się przeoczyć. Oczywiście te zmiany wizerunkowe zwykle wiążą się z naszą fryzurą, bo nie ukrywajmy, dla kobiety jest to jedna z ważniejszych spraw. Sama wielokrotnie zmieniałam wygląd, kolor włosów czy uczesanie nie tylko dlatego, że lubię eksperymentować z włosami, ale dlatego że to zawsze było dla mnie przypieczętowanie jakiś zmian. To strasznie głupie, ale zawsze wtedy padało zdanie o zaczynaniu wszystkiego od nowa, jakby te nowe włosy miały zapewnić mi bycie nową mną.
Tak jak pisałam wcześniej, rozstanie i rozwód to sytuacja szalenie stresująca, niejednokrotnie prowadząca do poważnego załamania i rozchwiania emocjonalnego. Nie myślimy wtedy racjonalnie i to muszę tu bardzo podkreślić. Właśnie w ferworze i takim oto zawirowaniu podjęłam decyzje o obcięciu włosów i totalnej rewolucji swojego wizerunku. Zapuszczane latami włosy farbowane na czekoladowo z ombre, najpierw zostały z dnia na dzień blond a potem wróciły do starego koloru ale zmieniły fryzurę na look ala mały chłopiec. Z perspektywy czasu myślę sobie „Jezu, co to był za głupi pomysł? Lata zapuszczania włosów, kombinowania by dobrze wyglądały odrastając, układania, odżywiania i myślenia jak przyspieszyć ich wzrost, oszukać naturę”. Mimo, że teraz nie zrobiłabym tego drugi raz, wtedy ta zmiana ( na krótki czas) mi pomogła, jednak Wam jej nie polecam ;)
Przykład włosów może wydawać się szalenie banalny, ale tak naprawdę najlepiej obrazuje to jak wiele się w nas zmienia i jak wiele my chcemy zmienić, czasem na silę i manifestacyjnie. Pragniemy coś udowodnić jemu, naszym znajomym i samej sobie. Oczywiście w zaistniałej sytuacji zmiany są konieczne, wiele z nich dzieje się sama, na inne na które mamy wpływ, musimy przeprowadzić w taki sposób, by działały na naszą korzyść. To nie jest tak, że mówię absolutne NIE zmianom wyglądu czy stylu. To bardzo dobry pomysł, ale nie podejmujmy pochopnych decyzji, skonsultujmy na spokojnie swoje pomysły, nie rzucajmy się na głęboką wodę wybierając rozwiązania drastyczne. Sama po sobie wiem, że miałam i pomysły zmian w stylu „od dziś muszę mieć grzywkę” i w nocy leciałam do łazienki i ciachałam włosy przy lustrze tępymi nożyczkami kuchennymi. Potem mija kilka, dni, ew tydzień czy dwa i przypominasz sobie czemu zapuściłaś włosy i zrezygnowałaś z grzywki, dlaczego zapuszczałaś je już trzeci rok a teraz masz na głowie smutnego grzybka.
Musisz dawać swoim decyzją i planom czas na to by dojrzały, nawet gdy chodzi o tak prozaiczne zmiany jak kolor czy długość włosów, wymianę garderoby czy zmiany stylu. Najlepiej gdy siebie po prostu odświeżysz, dodasz sobie pewności, atrakcyjności i odmiany. Nie ma kobiety, której nie zrobiłoby to dobrze. Weź na zakupy przyjaciółkę albo mamę czy siostrę. Kup tylko takie rzeczy, w których będziesz się czuła dobrze. Poeksperymentuj z przymierzaniem ciuchów, których do tej pory nie nosiłaś. Może coś przypadnie Ci do gustu. Zupełnie nowe i kobiece ubrania dodadzą Ci pewności siebie. Zobaczysz, że nadal wyglądasz dobrze, że mężczyźni się za Tobą oglądają, że może warto czasem bardziej przyłożyć się do makijażu czy fryzury, by usłyszeć od koleżanek z pracy, że wyglądasz dziś fantastycznie. Takie małe przyjemności dla samej siebie są w stanie zdziałać cuda i dają 100 punktów do samooceny, o którą teraz bardzo musisz zadbać.
Okres żałoby jest nieunikniony. Wtedy płaczesz w domu, chodzisz w dresie, nie zwracasz uwagi na włosy czy niepomalowane paznokcie. Śpisz w tym co założyłaś zaraz po powrocie z pracy, nie przeszkadza Ci plama od kawy na spodniach od piżamy, najchętniej nie zdejmowałabyś tenisówek i getrów. Przez to musisz przejść, ale kontynuowanie takiego stanu na dłuższą metę będzie Cię pogrążało. To jak wyglądasz automatycznie rzutuje na Twoje samopoczucie- przecież o tym wiesz. Nie chodzi o to byś od razu codziennie wskakiwała w szpilki i seksy kieckę, kręciła na głowie zalotne loki i godzinę poświęcała na make up. Masz wyglądać na ogarniętą i zadbaną. Depilować nogi i resztę ciała „mimo, że nikt cię już nago nie ogląda”, malować rzęsy i paznokcie u rąk oraz nóg, chodzić do fryzjera tak by nie straszyć odrostem.
Pamiętaj, że jeśli będziesz wyglądała jak sierotka, wszyscy dookoła będą się nad Tobą użalać i za plecami mówić do siebie „Popatrz jak ciężko znosi ten rozwód, wygląda tak żałośnie. Biedaczka całkiem się załamała”. Chcesz by tak było? Jasne, że nie! Jesteś mega silną, fantastyczną babką a do tego teraz jeszcze singielką. Nie chcesz być sama do końca życia, więc bierzesz się w garść i robisz wszystko by WYGLĄDAĆ i CZUĆ się jak milion dolarów. Kiedy doprowadzisz do takiego stanu, wszystko zacznie się układać samo, gdy tak będzie od razu to poczujesz czego Ci serdecznie życzę.
Hm.. a ja własnie myślę, nad obcięciem włosów na krótko. bo odczuwam tego jakąś wewnętrzną potrzebę. Mimo, że żadna wielka zmiana się nie szykuje – no, może wszystko się we mnie zmienia powoli.
Sama nie wiem – mam przed tym, cholera jasna blokadę. Zawsze miałam zapuszczane, farbowane, a mi się chce coś totalnie innego.
Hm… ;)
Oczywiście wybór należy do Ciebie. Ja sama też zawsze chciałam długie, zmieniałam kolory itd. Nagle wzięło mnie na radykalne cięcie…i żałowałam jak się okazało :p
Mnie też tak nosiło z obcięciem włosów. Zawsze miałam długie, najkrótsze jakie miałam to do łopatek. Pewnego dnia pomyślałam, że chcę krótkie, „na chłopaka”. Tego samego dnia zadzwoniłam do swojej fryzjerki, najbliższy wolny termin miała dokładnie tydzień później toteż zapisałam się i ostrzegłam ją solidarnie o swoich planach. Przez ten tydzień zrobiłam mały research, poczytałam o krótkich fryzurach, poszukałam w necie stronek, na których można wgrać swoje zdjęcie i chociaż orientacyjnie zobaczyć jak to wygląda. Wybrałam parę fryzur i kilka dni przed wizytą wysłałam fryzjerce żeby i ona pomyślała w czym mi będzie najlepiej. Ostatecznie odradziła mi pazia, ale i tak poszalałyśmy – włosy mam mniej więcej do brody. Tył wygolony maszynką, co dla mnie było mega ‚wow’ bo nigdy nie miałam nic na głowie golonego maszynką. :D Jak zobaczyłam, że fryzjerka wyciąga ją z szafki to pomyślałam „sh*t just got serious” ;) Troszkę się bałam, bo to było ogromne ryzyko, ale też czułam, że dotychczasowe fryzury nie do końca mi odpowiadały, wciąż miałam nadzieję, że gdzieś czeka na mnie ‚ta idealna fryzura’. Myślałam, że będzie szok, w sumie nie było. I jestem bardzo, bardzo zadowolona. Wprawdzie wyglądam jeszcze młodziej (mam 27 lat, z długimi włosami wyglądałam na 24 a teraz z krótkimi mój narzeczony się śmieje, że jak ludzie nas razem na ulicy zobaczą to go będą prokuratorem straszyć), ale jednak nowa fryzura wyszczupliła mi twarz i podkreśliła jej kształt. Także no… Jestem świeża w tej kwestii, nową fryzurę mam dwa tygodnie i ani sekundy nie żałowałam – zaryzykowałam i warto było. :) Polecam przed cięciem dobry research, wybór zaufanego fryzjera (który w razie co odradzi) i lecim. To tylko włosy. Odrosną. :)
Kurde aż nie wiem co powiedzieć. A muszę przyznać, że akurat mi to się często nie zdarza. Bardzo fajnie napisane. To znaczy tak jak lubię prosto, zwięźle i na temat. A po za tym bardzo mądrze ;D
Właśnie kiedy muszę się podnieść po jakiejś mojej osobitej „katastrofie” mniejszej lub większej to zaczynam od ogarnięcia się zewnętrznie. To najlepiej stawia mnie na nogi i dodaje mi pewności siebie kiedy wewnętrznie nie jest jeszcze najlepiej :)
Tak to z nami dziewczynami jest, że wygląd baardzo rzutuje na nasze samopoczucie, samoocenę i to co mamy w głowach.
„Chyba nie zrobiłabym tego swoim włosom” -to była pierwsza myśl, którą pomyślałam. Ale zaraz przypomniałam sobie, że już raz im coś takiego zafundowałam. Może nie obcięłam ich na mega krótkie, a spokojnie ścięłam ponad 20cm tylko dlatego, że chciałam przypieczętować nowy rozdział w moim życiu. Także rzeczywiście, my kobiety już tak po prostu mamy… :P
Ja swoją pierwszą rewolucję na włosach przeprowadziłam po piewszym rozstaniu. Sercu złamanym po raz pierwszy. Zafarbowałam włosy, podcięłam i zaczęłam się malować. I tak to się zaczęło… z każdą zmianą fryzury liczyłam na przełom i zmianę w swoim życiu. Był to też mój sposób na poradzenie sobie z problemem.
Krótką fruzurę też miałam i do dziś jak patrzę na zdjęcia z tamtych lat myślę sobie: co Ci kobieto strzeliło wtedy do głowy!?
Nie wiem jak Ty wyglądałaś w długich włosach, ale w tej krótkiej fryzurce bardzo Ci do twarzy :)
Pozdrawiam!
Ha! Pierwsze co zrobiłam po rozwodzie to … zmieniłam kolor włosów oraz całkowicie styl ubierania sie. Z brunetki stałam się ognistym rudzielcem ;)
Do stonowanego koloru wróciłam dopiero będąc ww drugim zwiazku, gdy urodziłam moje drugie dziecko.
W moim przypadku to była ewidentnie chęć zwrócenia na siebie uwagi i chęć udowodnienia byłemu mężowi, że wcalenie jestem taką szarą myszka za jaką mnie miał. W zasadzie patrząc na tamto życie z perspektywy czasu śmiało mogę powiedzieć, że była to wegetacja…
A ja lubię ścinać włosy lub zmieniać coś w swoim wyglądzie, gdy w życiu następują zmiany. Dla mnie to zakończenie jakiegoś etapu i nawet jeśli zmiana nie służy mojemu wyglądowi, co rano w lustrze przypominam sobie. Teraz jest coś nowego. Aż do następnej zmiany. :)
Też kiedyś zmieniałam fryzurę, żeby „zacząć od nowa” i jedyne co się zmieniało w danej sytuacji to włosy :)
Kurcze, lubię Twój blog, bo mimo tego, że rozwój mnie nie dotyczy to w każdym Twoim poście znajdę coś dla siebie! :)
cieszę się niezmiernie :) takli był zamysł! To nie jest blog tylko dla rozwódek :)
Ja zawsze lubiłam eksperymenty z włosami. zwykle ścinałam z długich na chłopczycę. Ostatni raz zrobiłam to po ślubie i zapuszczam, bo mi się odwidziało :P A moment odrastania włosów kiedy ani nie są krótkie, ani na tyle długie, żeby związać je w kucyk są najgorsze na świecie! Teraz też chodzi za mną zmiana fryzury, ale na pewno nie będzie tak drastyczna – o ile w ogóle się na nią zdecyduję ;)
Ja przechodzę wlasnie etap odrastania… esz to wkurzajace ;)
ja też- koszmar! :)
Pięknie wyglądają te krótkie włosy :) Sama zmieniam fryzurę w momentach przełomowych i wiesz … zawsze ta zmiana wychodzi mi na dobre :)
Lubię czytać Twoje posty :) Mimo że tak jak niektóre piszą, mnie rozwód totalnie nie obchodzi. Włosy…. temat niby tak oczywisty a jednak ważny. Rok temu zauważyłam że włosy stały się słabe i bez życia, potrzebowały szybkiej dawki takiego „kopnięcia” więc je ścięłam lekko dotykając ramion. I też co prawda żałowałam decyzji, ale włosy odżyły jak wtedy nie chciały mi rosnąc, tak już urosły do piersi :) więc efekty są a i ja do tego się przyzwyczaiłam. Marzy mi się farbnięcie na ciemny rudy, jak co roku szamponetką na miesiąc :) bo na stałe jak nie mam siwych to i się nie odważę. Choć wiem że mi pasuje. Jeśli dasz ten mocny wyrazisty akcent makijażu to wyglądasz jeszcze lepiej i bardziej kobieco i wtedy jeszcze ładniej Ci w tej fryzurze. Choć nie ukrywam, uważam że każda kobieta najkrótsze to powinna mieć do ramion….Pozdrawiam :)
Mam identycznie z włosami. Po porodzie ledwo się powstrzymałam, żeby nie ściąć włosów na krótko. Zostawiłam długie, ale zrobiłam sobie ombre. Teraz po roku walki z depresją poporodową znów mam ochotę na zmianę. Walczę z chęcią ścięca włosów na boba. Tyle lat zapuszczania, a ja chcę ściąć :( mam nadzieję, że idąc do fryzjera znów zmienię zdanie i powiem „proszę przefarbować”, chociaż ścięcie kuuuuusi jak cholera.
zawsze kusi- ja tak miewam co chwila :P w zależności od nastroju, hormonów i miliona innych czynników :)
Zgadzam się z tym że my kobiety lubimy zmiany w naszym życiu akcentować zmianą fryzury. Tragedią jest oczywiście chęć pozytywnej zmiany a trafienie na fryzjera partacza- wtedy mały fail ;).
Myślę że jeśli czujemy potrzebę metamorfozy która pozwoli nam utożsamić się z pewną zmianą-należy to zrobić i już :).
ps. Świetnie Ci było również w tych krótkich włosach :)
Przypomniałaś mi ognisty kolor włosów, który zafundowałam sobie w chwili życiowego przełomu. Po prostu, potrzebowałam uwidocznić zmianę.
Ja ostatnio farbowałam przed obroną… Hmm, ciekawe co to mogło znaczyć…
A wpis naprawdę bardzo ciekawy i dający do myślenia, zgadza się że bardzo często chcemy udowodnić sobie, że jesteśmy wartościowi poprzez zmianę w wyglądzie, może oczekujemy wtedy pochwał? Sama nie wiem…
Ile razy już to przerabiałam :-) Przed urodzeniem synka zapuszczałam włosy latami, długie sięgające za pas. Kilka dni przed porodem ciach i włosy do brody. Czy żałowałam? Jak jasna cholera ;-) Jednak niczego mnie to nie nauczyło :-) Teraz znów zapuszczam, do czasu, aż mi odbije ;-) Fajny wpis.
Ja obcinać włosów póki co nie mam zamiaru. Może kiedyś. Za długo jako dzieciak miałam „grzybka” na głowie, by teraz dobrowolnie do niego wracać :)
Pozdrawiam ciepło!
Ja właściwie to lubię zmiany, możliwe że coś w tym jest, ale jak raz na przynajmniej pół roku nie przestawię szafy chociażby w miejsce, gdzie stała poprzednie 6 miesięcy temu, to czuję, że coś jest nie tak :D
Za to włosy nie mają z tym nic wspólnego, zostawiam je w spokoju, niech rosną i rosną! :)
Extra article! Thanks
Państwa opis jest naprawdę imponujący aby trzymać tak dalej.
Myślę że radykalnego cięcia bym sobie nie sprezentowała, a jeśli już bym to zrobiła, to poświęciłabym włosy na jakiś szczytny cel i wzięłabym udział w akcji – daj włos http://www.raknroll.pl/ natomiast myślę o przefarbowaniu może na blond? Tak tak mój były jakoś nie przepada za blondynkami i nie wiem czemu ale tym o to sposobem chciałabym mu trochę utrzeć nosa, gorzej jeśli kolor włosów by mi nie spasował wtedy by było wielkie uups..! Natomiast wracając do radykalnych cięć jeśli ma się śliczną buzię to każde cięcie będzie pasować :)
toś zaskoczyła pozytywnie tym wpisem :) no zapomina się o tym ale fakt to co się dzieje ma wpływ na nasz wygląd no oczywiście ja też ścięłam włosy, kolory zmieniałam na różne ale jak się zrobiłam z ciemnych na blondynkę bo zawsze byłam ciekawa jak będzie mi w blond – usłyszałam od ex : „Tobie to już całkiem odbiło”- – bo wcześniej mi odbiło wg Niego że odeszłam tak na marginesie – i chociaż nie wyglądałam dobrze w tym blondzie to było warto hihi – łaziłam z głową do góry a znajomi patrzyli na mnie jak na ufo a ja miałam ubaw- no skoro mi odbiło to równie dobrze mogłam mieć i zielone włosy hihi ale- zieleń mi nie wyszła mimo różnych eksperymentów z blondami :) – nie żałuję :) – przede wszystkim zrobiłam to dla siebie a nie dla innych
Prawie 10 lat temu poprosilam siostre zeby kupila mi farbe do wlosow bo po rozstaniu z mezem chcialam cos zmienic w swoim wygladzie. Nie chcialam jej mowic o co dokladnie mi chodzi. Gdy wyszla po farbe, ja w tym czasie wzielam maszynke do wlosow i pojechalam po calosci:D na ok 3 cm. Jakiez oczy zrobila wchodzac do lazienki z farba:O haha. Rzucila nia we mnie razem z siarczystymi przeklenstwami. Na koniec dodala ze nastepnym razem sama sobie pojde do sklepu bo ona juz nie da sie wrobic:D. Tamtego, ani tego (znow mam krotkie)razu sciecia wlosow nie zaluje!