!!NOWY POST!!
Codziennie czytam masę Waszych historii. Różnych, w większości miłosnych. Tych o złamanych sercach, straconych nadziejach, porzuceniu, zawodach, katastrofach rodzinnych czy problemach ciągnących się za wami od dzieciństwa. Każdego dnia przypominam sobie o tym o czym być może Wy nie zawsze pamiętacie, mianowicie, że życie doświadcza każdego. Niezależnie od płci, koloru skóry, przekonań, wieku, bogactwa czy biedy itd. Każdy z nas niesie swój krzyż dnia codziennego oraz tego co już na nas spadło. Na sporo z tych rzeczy oczywiście nie mamy wpływu. Zaskakują nas i musimy na nie reagować. Tu jednak zaczyna się właśnie nasza rola.
To jak reagujemy na to co na nas spada, co robimy, czy i jak walczymy- na to już mamy wpływ. I choćbyś próbowała mi udowadniać, że nie, nie zgodzę się z Tobą. My decydujemy o tym czy i kiedy się podnieść, czy walczyć, za czym pędzić a z czym zwyczajnie odpuścić, bo straciło sens, nie jest nas warte. My też rozdzielamy sobie i innym szanse w życiu. I jak to pisałam w niedawnym tekście na swoim IG, o tyle o ile innym (nawet tym, którzy na to nie zasługują) rozdajemy je jak dropsy, tak z dawaniem ich sobie, mamy ogromny kłopot…
I tutaj chciałabym się na chwilę zatrzymać i o tym rozdawaniu szans na lewo i prawo, trochę napisać. W ostatnich dniach przeczytałam kilka historii, które bardzo dobitnie i niestety bez happy endu, pokazywały jak coś takiego się kończy. Utracone marzenia, możliwości, nadzieje, coś na co pracowało się latami. Wszystko zniszczone, bo znowu zaufałyśmy i dałyśmy szansę komuś kto: nie zasługuje na to, nie docenia tego i niszczy nas oraz nasze życie bez żenady, świetnie się przy tym bawiąc. We wszystkich tych historiach to była jedna a kolejna i kolejna szansa. Za każdym razem prowadząca bohaterki na dno. Gdzie teraz są? Właśnie na dnie. Bo sobie szansy na nowe, lepsze życie i odbudowanie zgliszczy nie dały. Dały je za to tym, którzy je zaprzepaścili.
Pamiętajcie, że owszem prawie każdy zasługuje na szanse. Zdecydowanie o związki i miłość się walczy, ale wszystko ma swoje granice… Do pewnego momentu możemy być waleczni, zaangażowani, starający się i kochający, ale przekraczając pewną granicę, robiąc jeden krok za daleko… Stajemy się zwyczajnie naiwni i głupi.
Aga says
Dobrze napisane,powiedziane.
Z tego dna trudno się odbić,a jeszcze trudniej zaufać…
Czasem życie,czy ludzie ranią zbyt mocno..
Julka says
Jakie to prawdziwe mam nadzieję że mi też uda się pozbierać i kiedyś ktoś zechce mnie taka jaka jestem z wadami i zaletami i to on o mnie zawalczy a nie ja o niego bo już nie mam siły żeby walczyć. Każdemu życzę żeby wkoncu mógł być szczesliwy
Zdradzona says
Znam ten ból… walczyłam, ale bez efektu.
Aż nadszedł czas że uznałam, że czego bym nie zrobiła i tak przegram tę nierówną walkę i odpuściłem….
Może i ja kiedyś będę szczęśliwa…
Martyna27 says
Witam często Pani blog ale nie zgadzam się z jednym jak wypowiada się Pani o kobietach i seksie a konkretnie o luźnych relacjach typu seks przygodny w jednym z artykułów nazywała pani takie kobiety „darmowymi dziwkami” myślę, że to krzywdzące wyjdźmy w końcu z tego zaścianka, który nazywa kobiety „puszczalskie” i kreuje obraz seksu z miłości tylko bez podstaw.Czy dwoje wolnych ludzi jak idzie ze sobą do łóżka, to coś zlego?Konkretnie nie ma na to argumentów czemu, to jest nie moralne i złe.Takie jest moje zdanie.