!!NOWY POST!!
To, że ludziom mylą się ich role oraz to co one oznaczają to w dzisiejszych czasach jedno. Kolejna kwestia to nazywanie się szumnie mamą, mężem, szefem, specjalistą itd. Tak bardzo zapominamy, że sama nazwa nie czyni z nas danej osoby… Sama nazwa-funkcja to przecież jedno, ale to czy i jak ją wypełniamy, to zupełnie inna kwestia…
Niestety czy nam się to podoba czy nie, aby być w przypadku nas kobiet (pozwólcie, że skupie się na kobietach, bo jest nas tu więcej), bycie mamą, żoną, przyjaciółką, business woman nie powinno się zaczynać i kończyć na samej nazwie (dokładnie tak samo u panów). Nie wystarczy urodzić dziecka by być jego mamą- mamą może być i kobieta, która dziecko adoptuje, bo je kocha, wspiera, daje mu z siebie ile może, dba, wychowuje i jest dla niego absolutnie najważniejsza. Są też niestety odwrotne przypadki. Kobieta rodzi dziecko, ale ma je w nosie, jego szczęście nie jest dla niego istotne, nie kocha go, nie interesuje się nim, krzywdzi je. Czy wtedy również można myśleć o niej jako o matce? Według mnie nie…
Często nazywamy się też szumnie żonami czy ukochanymi a jedyne co oferujemy od siebie to: „no bo przecież go kocham” – choć jakoś nic na to nie wskazuje ;) Już wiele razy miałam sytuacje, w której czytelniczki pisały o tym jak okropnych mają mężów czy partnerów, jak to się mogło stać, że zostały przez nich porzucone, skoro tak bardzo ich kochały. Potem następował dokładniejszy opis sytuacji i z bólem serca jedyne pytanie jakie mi się nasuwało to: jak to się stało, że wytrzymał z nimi tak długo… Przykre, ale z przykrością stwierdzam, że szalenie prawdziwe. I może akurat przy tym przykładzie zostańmy, bo najlepiej zobrazuje to, co mam Wam dziś do przekazania.
Słuchajcie, to że wzięliśmy ślub, to że wyprawiliśmy wesele na sto fajerek i na palcu błyszczy nam obrączka nie czyni z nas żon na medal. Czasem zapominamy, że poza „formalnościami” pozostaje nam ta najtrudniejsza część „umowy” – dalsze życie w danej roli. A co za tym idzie? A no sporo różnych rzeczy. Oczywiście model związku/małżeństwa i rodziny u różnych ludzi może się delikatnie różnić, ale pewne rzeczy są niezmienne. Nigdy nie zapomnę, kiedy usłyszałam historie, w której żona wyrzekała na męża, który wraca, zrzędzi, czepia się i który w końcu nie wytrzymał i się wyprowadził. Jak się okazało „zrzędził i się czepiał” bo… Jego żona uznała, że nie chce jej się szukać pracy i w ogóle pracować. Nie gotowała, bo nie umiała. Nie sprzątała, bo tego nie lubiła. Nie dbała o siebie, bo po co jak siedzi w domu. Kilkanaście dodatkowych kilogramów, też nie było dla niej problemem. Dzieci nie chciała bo woli psa no i jeszcze ten mąż- wraca i się czepia, że w domu Sajgon a ona zamiast chociaż przywitać go z uśmiechem, to od progu atak, awantury, pretensje. Zero wsparcia, czułości, delikatności, choćby takiego babskiego poczarowania ;) Kiedy zadałam pytanie, z jakiego powodu niby miałby z nią w takim układzie żyć i co ona wnosi do tego związku odpowiedź brzmiała: „No siebie! Przecież go kocham!”.
To idealny przykład słów bez czynów, obietnic bez pokrycia, sprawowania jakiejś roli, ale nieumiejętność lub niechęć jej odegrania. To jak bycie szefem bez umiejętności zarządzania ludźmi i firmą. Oczywiście ten przykład dotyczący żony jest dość jaskrawy, mimo że w 100% prawdziwy, ale to się tyczy też naszych mniejszych grzeszków. Oczekujemy od naszych bliskich, partnerów, przyjaciół pewnych zachowań czy potwierdzeń pewnych rzeczy a sami często nie zauważamy, że sami ich nie spełniamy. Nazywamy się czyimś przyjacielem, ale nie mamy dla tej osoby czasu, nie interesują nas jej problemy, nie może ona na nas liczyć, nie potrafimy jej wesprzeć, doradzić, obgadujemy ją za plecami, życzymy źle.
Przyjrzyjmy się czasem sobie, tak wnikliwie jak potrafimy lustrować innym i wytykać im ich błędy. Popracujmy nad tym by w każdej z ról, w które przecież sami wchodzimy i o których sami decydujemy, nie tylko poczuć się dobrze, ale i wypełniać je jak należy.
Dodaj komentarz