Jak boli pierwszy kosz, który dostaje kobieta po rozwodzie? Bardzo boli. Nagle czujesz jakby to było totalnie poturbowanie, bo wraca do Ciebie ból sytuacji rozwodowej plus nowy zawód. Co czujesz? Czujesz się źle, nijak, nieatrakcyjnie, jak sierota… Myślisz sobie, że z Tobą jest coś nie tak, że skoro znowu się to staje to masz pecha, ściągasz na siebie takie sytuacje i facetów, że już zawsze tak będzie więc nie warto próbować. Masz wrażenie upokorzenia. Bo w końcu zdobyłaś się na wyjście ze swojej skorupy, przełamałaś się i chciałaś tego a tu…porażka. Dokładnie tak jakby ktoś ściągnął cię na ziemię za nogę i jeszcze kilka razy uderzył Tobą o podłogę.
Już kilka miesięcy temu opisywałam swoje pierwsze poczynania randkowe po rozwodzie. Nie wspominam tego okresu jako cukierkowego turbo szaleństwa. Było to raczej smutne zderzenie z rzeczywistością i zdanie sobie sprawy z tego, że kompletnie nie jestem na to gotowa. Nie fizycznie czy jeśli chodzi o chęci, ale czysto mentalnie. Pewne stare sprawy i rozdziały nie zostały przeze mnie jeszcze zamknięte, przepracowane i przetrawione. Mimo, iż wydawało mi się, że to już czas…nie było tak. Stąd fatalne zauroczenia, panowie od czapy i dramat goniący dramat. Wielokrotnie powtarzałam Wam jak wiele zależy od kilku czynników. Wielokrotnie w naszych wspólnych rozmowach, przewijał się temat nie załatwienia starych spraw, roszczeniowego podejścia, parcia na kontakt i szukania na siłę. Tak to nie działa. Na siłę i na „tu, teraz, natychmiast” nie szuka się partnerstwa, szacunku i dojrzałej relacji. To kwestia czasu, pracy nad sobą, dawania z siebie i wymagania tego samego oraz umiejętności rozpoznania tego jakie relacje i znajomości powinny być warte naszej uwagi. Często bowiem skupiamy swoją uwagę na ludziach, którzy kompletnie na to nie zasługują a nie zauważamy tych, którzy byliby dla nas idealni. Roztrząsamy dramaty i nic nie warte znajomości tracąc czas, który można by spożytkować zdecydowanie lepiej.
Związki po rozwodzie wymagają od nas odwagi, przełamania lęków i barier, które mamy. To niewątpliwie skok na głęboką wodę, ale i sprawdzian naszej siły a ludzie ambitni lubią takie sprawdziany. Zanim więc zaczniecie się doszukiwać spisku wszechświata, pecha, czarnych kotów i innych plag, które mogły Was dosięgnąć, najpierw zastanówcie się, czy aby to nie w waszym braku gotowości do tego kroku, leży cały problem. Mi to odkrycie otworzyło oczy oraz pokazało co mam zrobić by się w końcu udało. Praca nad sobą z terapeutą pomogła mi nie tylko „wrócić do gry”, ale i stworzyć zupełnie nową jakość siebie na miarę nowych oczekiwań. W pełni świadomą swoich wad i zalet oraz oczekiwać wobec partnera.
P.S. Przypominam – jeżeli ktokolwiek z Was zastanawia się nad terapią czy to indywidualną czy związków – poniżej można zapisać się na darmową konsultację ze mną w tej sprawie. Porozmawiamy, wymienimy się doświadczeniami i doradzę Ci najlepszą wg mojej wiedzy drogę, nie zwlekaj.
Ewelina says
Hey,mam 27 lat jestem samotną matką 4 letniej Lidki :) Pewna siebie blondynka z niebieskimi oczami,menager w korpo z sukcesami na koncie,ideał wielu mężczyzny… Mąż zostawił nas dla starszej koleżanki z pracy (siostry szefa). Sytuacja jak z tandetnego serialu. Ona po rozwodzie z dzieckiem(mąż zostawił ja dla innej kobiety z dzieckiem)znalazła pocieszenie w ramionach mojego męża gdy ja byłam zajęta dzieckiem,domem i zapier na kupno domu. Myślałam że podniosłam się z tego,skupilam na córce i pracy. Poznałam kogoś,zakochałam się po drodze miałam jeszcze poważny wypadek,cudem przeżyłam on był przy mnie… byłam pewna że wszystko się ułoży i będzie dobrze… odszedł powiedział że kocha i jestem idealna ale nigdy nie zaakceptuje obcego dziecka… Załamałam się i już nie chcę się podnosić… coś we mnie umarło
Bardzo długa i przykra historia,nie mam nawet siły tego opisać.
karmel says
Bardzo mi przykro Ewelinko :( nie wiem co Ci powiedzieć… odezwij się do mnie
Asiulek says
po swoim rozwodzie zaczęłam spotykać się z kims kto miał być idealny … z kimś z kim czułam się fantastycznie, z kimś kto zaakceptował mojego syna !! Było cudownie !! no właśnie było …. 7 m-cy temu się rozstaliśmy …. tzn on odszedł a ja wciąż czekałam aż zrozumie że to był błąd! I wciąż dzwonił…. płakał… kilka razy się spotkaliśmy na kawę czy kolację …. zaczynaliśmy rozmowy o powrocie choć tak trudnym po takim czasie ale powoli zaczynało mieć to ręce i nogi. Szkoda tylko że w tym samym czasie spotykał się z inną …. nie wierzę już mężczyznom :(