Piękny temat i nawet tytuł postu sam mi się zrymował ;) Faceci i dzieci. Dla wielu osób, szczególnie kobiet, wydaje się to być mieszanka wybuchowa. No bo niby jak to? Faceci się dzieci boją, brzydzą, nie umieją nic koło nich zrobić itd. Itp. Moje miłe Panie- to jedno wielkie kłamstwo i bzdura. Prawdziwy facet nie tylko umie przy dziecku zrobić wszystko, ale traktuje je jak skarb i kocha najmocniej na świecie. Podkreślam jednak- prawdziwy, taki z krwi i kości, dojrzały a nie będący samolubnym małolatem, który o siebie samego nie potrafi zadbać. Pójdę nawet o krok dalej. Wiele z Was, tych które są w trakcie rozstania albo dopiero co po nim, jak mantrę powtarza, że już nikt Was nie zechce bo macie dzieci. Bzdura. Nawet nie wiecie facetom nie robi to różnicy a ilu z nich wręcz byłaby szczęśliwa zyskując razem z Tobą, pełną rodzinę. Znam wielu takich a i tutaj takich znajdziecie. To, że kobieta z dziećmi jest skończona jako partnerka to od bardzo dawna mit. Aktualne to może było set lat temu, ale nie dziś.
Świat idzie do przodu a ludzie się zmieniają. Rozwódka nie jest już wyklęta i palona na stosie, podobnie panna z dzieckiem czy samotna matka. Często wmawiacie sobie, że znalezienie partnera jest z dziećmi trudniejsze, nierealne wręcz. To też mit. Znalezienie partnera- porządnego oczywiście- z dziećmi i bez nich jest tak samo wymagające. Warto jednak szukać, ponieważ naprawdę możecie trafić na skarb. Nie traktowałabym tez dziecka jako samej przeszkody, kuli u nogi. Dziecko to niekwestionowany skarb i dar, który nigdy w życiu nie powinien Was blokować, być traktowany jako utrudnienie, coś zawadzającego, powód do zmartwienia. Tylko gdy je w ten sposób odbieracie, staje się Waszym problemem.
Podobnie jest z tematem „nie odejdą od partnera ( który jest katem/ damskim bokserem/ alkoholikiem itd.), ponieważ nie mam dokąd/ zostanę sama/ nikt mnie nie zechce”. Dla mnie określenie na takie zachowanie jest jedno, nazywa się EGOZIM. Jeśli żyjesz w toksycznym środowisku, Twoje dziecko jest świadkiem patologii, awantur, nie czuje się w domu bezpiecznie, patrzy na Twoje cierpienie, nie ma prawdziwego domu, jest źle traktowane przez swojego ojca/ Twojego partnera, mówi o tym że się boi- naprawdę uważasz, że ta pseudo „pełna rodzina” i farsa są lepsze niż odejście? Wiele z Was uważa, że tak… Przerażające jest dla mnie słuchanie historii, w których matka przedkłada swoje dobro ponad dobro swojego potomstwa. Tak nie zachowują się matki, ponieważ nawet samice zwierząt dałyby się rozszarpać za swoje młode. Instynkt macierzyński oczywiście albo się ma albo nie, ale w momencie kiedy posiadasz już dzieci, niezależnie od tego czy jesteś mężczyzną czy kobietą, bierzesz odpowiedzialność za nie i ich życie. To się nazywa dorosłość i konsekwencja swoich czynów .
Jeśli Waszym jedynym zmartwienie jest więc „bo nikt mnie z dziećmi nie zechce” lub „gdzie mam z dziećmi iść?”, odpowiadam: „oczywiście, że Cię zechce ale szukaj kogoś z głowa na karku i dojrzałego bo w dyskotece takich na pewno nie będzie” oraz „tam gdzie Twoje dzieci i Ty będziesz bezpieczna i spokojna. To może być rodzina, znajomi, kościół, dom samotnej matki”. Prawdziwi faceci kochają dzieci- nawet nie swoje. Aby to jednak się stało, Ty również musisz je kochać i muszą znaczyć dla Ciebie wszystko.
leśny skrzat says
To prawda. Jestem po rozwodzie i mam mlodszego o 9 lat faceta. Jestesmy razem 6 lat a mieszkamy razem od 5:) Dziewczyny! Nie bojcie sie zaczynac od nowa! Zycie to wiele zaskakujacych niespodzianek;)
MS says
Prawda. Jestem rozwódką. Mam partnera, który traktuje moją córkę jak swoją. Córka mówi, że jest lepszy niż jej tata (toksyczny związek miałam). Obecnie mamy 7 tygodniowego syna. Pomaga. I w domu i z dzieckiem. Zakochany w synku po uszy. Da się? DA!
karmel says
Jasne, że tak ale matka właśnie najpierw myśli o dzieciach a potem o sobie i…i znajdzie im idealnego tatę ;)
szczesliwie rozwiedziona says
To nie chodzi o to ze się nie da… Chodzi o to że większość z nas boi się znowu zaufać, otworzyć żeby samemu nie stworzyć toksycznego związku. Przynajmniej ja mam tak prawie 2 lata temu rozstałam się z facetem, ponad rok jesteśmy po rozwodzie i każdego faceta traktuje z wielką rezerwą która odpycha. Jak to mówi moj psycholog jest to normalne zachowanie po tym co zafundował mi i moim dzieciom mój były partner. Że po mału będę zmniejszać tą niewidzialną granicę(o ile oczywiście będę chciała) choć zawsze będę bardziej czujna.
Jeśli chodzi o dzieci to problem jest tylko wtedy jak nie ma sie czasu żeby wyjść bez dzieci żeby tego potencjalnego faceta znaleźć. A nawet jak już go spotkamy to przecież nie będziemy wprowadzać owego faceta od razu w życie dzieci. A żeby go bliżej poznać musimy spędzać z nim czas którego nie mamy bo nie ma nikogo kto mógłby w tym czasie zająć się dziećmi i tak błędne kolo się zamyka.
szczesliwie rozwiedziona says
To nie chodzi o to ze się nie da… Chodzi o to że większość z nas boi się znowu zaufać, otworzyć żeby samemu nie stworzyć toksycznego związku. Few ja mam tak prawie 2 lata temu rozstałam się z facetem, ponad rok jesteśmy po rozwodzie i każdego faceta traktuje z wielką rezerwą która odpycha. Jak to mówi moj psycholog jest to normalne zachowanie po tym co zafundował mi i moim dzieciom mój były partner. Że po mału będę zmniejszać tą niewidzialną granicę(o ile oczywiście będę chciała) choć zawsze będę bardziej czujna.
Jeśli chodzi o dzieci to problem jest tylko wtedy jak nie ma sie czasu żeby wyjść bez dzieci żeby tego potencjalnego faceta znaleźć. A nawet jak już go spotkamy to przecież nie będziemy wprowadzać owego faceta od razu w życie dzieci. A żeby go bliżej poznać musimy spędzać z nim czas którego nie mamy bo nie ma nikogo kto mógłby w tym czasie zająć się dziećmi i tak błędne kolo się zamyka.
Kas575 says
A ja uważam że akurat ten tekst jest napisany jednak w zły sposób, podchodzi do związku, w którym jest dziecko tylko z jednej strony. Podsycanie że matka dałaby się rozszarpać za własne dzieci, wywiera presje na kobiety które w związku są nieszczęśliwe, ale mają dzieci i pozostają w związku, ze względu na to że dziecko jest szczęśliwe kiedy rodzice są razem… Bo matka rzeczywiście dałaby się pokroić za dziecko i właśnie robiąc dla niego wszystko, tkwi w nieszczęśliwym związku…
karmel says
Nie zrozumiała go Pani. Mówi właśnie o czymś odwrotnym- dobru dziecka i mamy. Dziecko szczęśliwe jest wtedy gdy jego mama też- jeśli jej związek niszczy jej szczęście i nie da się nic zrobić (tata alkoholik, wariat itd bez chęci zmian), powinna odejść bo takie rzeczy odbijają się na dzieciach.
W tekście jednak skupiamy się na matkach, które szukają nowych partnerów mając już dzieci i boją się, że „nikt mnie nie pokocha bo mam dziecko”. Przekaz- „jeśli kocha ciebie pokocha tez część Ciebie czyli Twoje dziecko- bo tak robią faceci z krwi i kości. Tyle ;)
Jan Wo says
heh a jaz wlasnego doswiadczenia napisze tak, o ile facetom (jesli chca sie zwiazac) dziecko, dzieci kobiety nie robia różnicy, o tyle juz, dziecko faceta robi kobiecie kolosalna różnice a juz jak facet je sam wychowuje to praktycznie jest na straconej pozycji… :-(
Monia says
NIeprawda. Ja bym własnie wolała poznać faceta z dzieckiem:)
Ester Kowalski says
Dla mnie zwiazek z rozwódka przeistoczył się w koszmar. W poczatkowym okresie zależało jej bardzo. Spedzaliśmy razem czas wyjeżdzaliśmy na weekendy, zakochałem się po uszy. Bardzo ale to bardzo sie starala pod kazdym wzgledem. Naturalnym było dla mnie że w koncu poznałem jej dzieci i bardziej zaangazowalem się w związek. W tym momencie cały urok i czar się skonczył. Moja kochana rozwódka już nie chciała ze mna spedzać czasu,wychodzić na kolacje wyjezdzać na weekendy. Weekend w weekend serwowała mi czas ze swoimi corkami przed telewizorem. Wyjazd gdzies z dziecmi konczylo sie awantura wyzwiskami i zadaniem natychmiastowego powrotu ze strony dzieci bo np nie lubia po gorach albo za daleko im spacerowac. Nasze wspolne zycie toczylo sie wokol jej pracy jej dzieci ich szkoly,dodatkowych zajeć. Problemem nie do przeskoczenia było zostawienie dzieci z jej matka bo jak stwierdziła „jej mama nie ma obowiazku się nimi zajmować”. Gdy prosiłem o jeden wspolny weekend w miesiacu i jeden dzien w tygodniu dla Nas,zebyśmy spedzali czas również we dwojke konczyło się na obietnicach. Gdy proponowałem wspolny wyjazd na wakacje (nigdy razem sam na sam nie spedzilismy wakacji) moja kochana rozwódka proponowała też kolejny wyjazd z dziecmi. Oczywiscie nie trudno się domyśleć ze wspolny wypad nigdy nie doszedl do skutku. Nigdy nic nie zaplanowała podczas gdy wyjazd z dziecmi dopinala na ostatni guzik. Jest bardzo zaangazowana w zycie dzieci ich zajecia dodatkowe(jest ich tyle ze w kazdy weekend w soboty i niedziele wozi je w ta i z powrotem z zajec na zajecia, jakie tylko sobie wymarza). Probowalem walczyc o ten zwiazek ale juz nie mam sil. Zblizaja sie wakacje, w kwietniu mielismy jechać razem na urlop(oczywiście stwierdziła ze nie moze dlugo latac bo sie zle czuje wiec nawet nie bardzo bylo w czym wybrac. Wyspy kanaryjskie za daleko, Madera za daleko,Hiszpania za daleko,najlepszy byłby Sopot zeby w razie czego szybko wrocic). Oczywiscie gdy jeszcze nie doszla tesciowa wymyslila wyjazd do Chorwacji to nie stanowi to problemu zeby dwa dni jechac samochodem na miejsce dla mojej kochanej rozwodki zeby spedzic walacje z dziecmi mamusia i tatusiem i ulubionymi siostrami. Ja w tym ukladzie mialem być kierowca. Nie kloce sie juz bo stwierdzila ze to ja stresuje i wyzywa sie na dzieciach potem(nadmienie tylko ze sa bardzo roszczeniowe nic kolo siebie nie zrobia mowia do niej zadaniami zrob to zrob tamto kup mi to kup mi tamto, zwracanie sie do matki w stylu spadaj albo chyba cie pojebalo,glupia jestes jest na porzadku dziennym, zgodnie z rada mamusi mojej rozwodki nie zwraca im uwagi i nie ma zadnej kary za takie zachowanie, na moja sugestie zeby chociaz zabrala im telefon powiedziala ze nie ona im dawala ten telefon wiec nie bedzie im go zabierac ). Jestem już sfrustrowany , dobiegam 40 nie mam swoich dzieci najlepsze lata poswiecilem na ten zwiazek a gdy czujesz ze nie masz w nikim oparcia a o czas i zainteresowanie musisz walczyc to jest jeszcze bardziej depresyjne. Zostawilbym to i odszedl ale boje sie samotnosci ale z drugiej stony bardziej samotny niz teraz nie bylem nigdy.
Cry Wolf says
Przeczytałem Twój post. Mam nadzieję, że po roku od jego napisania jednak zdecydowałeś się odejść. Ja miałem podobnie, chociaż byłem pewnie krócej bo 1,5 roku. Ale te same problemy. Wtedy było mi szkoda odchodzić, ogromny żal, że może nie robię dobrze. Też strach, że może będę sam, ale dziś, kiedy mijają prawie 2 lata, dziękuję sobie każdego ranka za to, że miałem jaja, żeby zostawić to w p..du. I nawet bycie samemu stało się całkiem w porządku, doceniam to, że nie muszę naginać na maksa swoich zasad. Pamiętam, że co niektórzy doradzali mi, żebym uciekał gdzie pieprz rośnie i że nie jestem jakiś kulawy, że mam w tym bagnie tkwić. I Tobie doradzałbym to samo. Bo szczęśliwy nie jesteś. A jeszcze możesz być i pewnie będziesz, ale nie w tym czymś :) Pozdro!