!!NOWY POST!!
Wczoraj napisałam post na Instagramie, którego wnioski wydawały mi się dość smutne i przygnębiające. Wy jednak przyznałyście zgodnie, że są zwyczajnie prawdziwe. Spora część z Was napisała do mnie po jego publikacji, że bardzo mocno się z nim utożsamia i aktualnie jest w takiej sytuacji o jakiej napisałam. W związku z tym postanowiłam poruszyć ten temat i tu. Wydaje mi się bowiem, że dotyczy on sporego grona osób.
Każdy z nas ma jakiś znajomych, rodzinę, bliskich, dzięki którym nie jesteśmy sami lub…tworzymy pozory bycia otoczonym przez innych. Taki stan rzeczy daje nam poczucie jakiegoś bezpieczeństwa, stabilizacji, dodaje odwagi, otuchy, wsparcia. Życie jednak bywa nieprzewidywalne i absolutnie potrafi nas zaskoczyć w sposób o jakim nam się nie śniło. Jednego dnia, możesz być pewna wsparcia całej rzeczy osób a kolejnego, okazuje się, że nie ma koło Ciebie absolutnie nikogo. Moment, kiedy orientujemy się, że zostaliśmy sami na placu boju, jest szalenie bolesny…
W życiu może zaskoczyć nas wszystko. Pewnym jest również to, że nie na każdą z tych rzeczy możesz się przygotować, przewidzieć ją, zabezpieczyć się lub na pewno uniknąć. Bo tak samo jak czasem z nieba spadają nam rozwiązania naszych kłopotów, albo dzieje się coś kompletnie odmieniającego nasz los, tak samo działa to i w drugą stronę. Choroba, śmierć, zbyt duża ufność, rozstanie, zawód, utrata pracy, strata dobytku, zdarzenia losowe, kataklizm… To wszystko może nam się przytrafić. Może też stać się przyczyną nagłego zniknięcia naszego wsparcia i konieczności walki o siebie i swój dalszy los samemu. Niekoniecznie dlatego, że ktoś nie będzie chciał nam pomóc lub porzuci nas w biedzie. Czasem zwyczajnie spadają na nas rzeczy, które tylko my możemy rozwiązać. Pytanie czy jesteś na to gotowy?
Nigdy nie brałam pod uwagę takiej ewentualności. Wydawało mi się, że to mnie nie dotyczy. Nie przydarzy mi się nic takiego co by tego wymagało. Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy z wieloma rzeczami musiałam zmierzyć się sama i nie było od tego odwrotu?
Dałam radę, ale było ciężko- cóż, samemu zwykle jest ciężko ;) Ale to doświadczenie nie tylko otworzyło mi oczy na taką ewentualność (w końcu może mi się to przytrafić znowu), ale też dodała siły i odwagi, ponieważ sama sobie mogłam udowodnić, że umie i się da. Myślę, że fajnie, gdyby ten wpis sprowokował Was do pochylenia się nad tym tematem. Przemyśleniem go i…oswojeniem się z nim. Nikomu z was nie życzę takiego scenariusza, ale za to trzymam kciuki za to, by jeśli będzie wam dany, zbudował w was siłę, ogromną moc wolę walki.
Dosia says
Zgadzam się – każdemu zdarzają się takie momenty i nawet jeśli człowiek nabędzie tę umiejętność, aby walczyć samemu, kolejny raz i tak jest bolesny, ale z tą różnicą, że człowiek że to jest po prostu etap, lekcja, zadanie które trzeba wykonać, nawet jeśli w pierwszym wrażeniu wydaję nam się ponad nasze siły.