Pamiętam ten czas, kiedy moi rodzice dowiedzieli się, że moje małżeństwo się sypie. Kiedy wszystko im wyjaśniłam i opowiedziałam jak długo czuje, że to przestaje mieć sens. Wyrzucali mi wtedy, że mogłam im powiedzieć, poradzić się, zasygnalizować…a ja milczałam. Nie umiałam wyjaśnić dlaczego, nie chciałam by prali w tym udział. Dlaczego właściwie nie dzielimy się problemami małżeńskimi z rodzina i bliskimi? Częściej zdarza nam się szukać pomocy na forach, anonimowo w internecie, poradni czy innych miejscach z dala od najbliższych.
U mnie pokutowało uczucie, że obarczę ich czymś co będzie dla nich cholernie ciężkie. Wciąż gdy już chciałam zacząć temat, wycofywałam się z myślą „ mają teraz masę swoich problemów, nie powinnam dokładać im jeszcze tego”. Inna sprawą jest to, że przed bliskimi ciężej jest się przyznać do błędów czy porażek. Nie jest jednak źle, gdy po prostu szukamy pomocy gdzie indziej- tak bywa. Gorzej jeśli zamykamy się z problemem w czterech ścianach niedopuszczającą do siebie niczego i nikogo. Problemy maja to do siebie, że karmione strachem, lękiem, przezywaniem, analizowaniem i drążeniem rosną. Jeśli nie dajemy spojrzeć na sytuacji osobie z boku, ciężej nam będzie znaleźć rozwiązanie, sytuacji. Często sięgnięcie po pomoc i radę, choć często trudne, pomaga nam dostrzec rozwiązania, na które sami, zasklepieni w naszym żalu, bólu, gniewie czy smutku, byśmy nie wpadli.
Co jest złego w szukaniu pomocy wśród obcych? Pułapek jest wiele. Najczęstszy błąd to szukanie wsparcia na forach i kierowanie się radami, tam znalezionymi. Niestety, ale często, mimo że możemy anonimowo się wygadać, trafiamy też w pewnego rodzaju pułapki np.: nieprawdziwe i mylne informacje. Wróćmy jednak do tego milczenia. Kurczę jest to trudne bo z jednej strony warto się wrazić, nie dusić nic w sobie, działać, z drugiej strony wiem, jak trudno jest się przełamać i przyznać, że potrzebujemy wsparcia. Są jednak plusy tej sytuacji- jeśli się przyznasz, poprosić o radę czy wsparcie- po 1 może faktycznie je otrzymasz a po 2, sprawdzisz na kogo naprawdę możesz liczyć, na kim polegać.
Moja zawirowania życiowe mocno zweryfikowały ogromnie dużo przyjaźni i znajomości. Wielu przyjaciół nagle się zmyło, inni usunęli się w cień, część tłumaczyła się, że nie chcą się mieszać czy zajmować stanowiska. To przykre, ale przez dłuższy moment czułam się jakbym była kompletnie sama. Żałowałam, że podzieliłam się z niektórymi tym co się dzieje. Jednak patrząc z perspektywy czasu i kolejnych zdarzeń i doświadczeń, już nie żałuje. Teraz wiem na kogo mogę liczyć a wiem, kto już na pewno nigdy nie będzie moim przyjacielem. Wiem też, że z każdej sytuacji jest wyjście mimo iż czasami możemy go nie dostrzegać. Wiem tez jak ciężka jest walka w pojedynkę i że czasem, warto dać sobie pomóc. Pamiętaj- nawet jeśli świat daje Ci do zrozumienia, że jest przeciwko Tobie, to wcale nie oznacza, że będzie tak samo nieprzyjazny, gdy zawalczysz ramie w ramie z bliskimi a nie jako samotny wojownik.
Rose says
Nie zawsze rodzina jest zadowolona ze zwierzeń. Czasem patrzy z zażenowaniem, czeka kiedy przestanie się mówić, nie chce szczegółów, nie chce się wtrącać. Podobnie, jak niektórzy znajomi. – Radź sobie sama, założyłaś rodzinę to teraz się z nią borykaj.
karmel says
I to jest właśnie straszne…zamiast dawać wsparcie, dodawanie zmartwień…
jolkens says
A ja właśnie zamykam się z problemem w czterech ścianach… i nawet gdybym chciała to nie potrafię z nim „wyjść do ludzi”.
karmel says
czasem ciężko wyjść z problemem do ludzi, zgadzam się bo sama miałam podobnie. Ale w niektórych sprawach bez pomocy się nie obejdzie. Czasem konieczna jest pomoc by w ogóle zacząć wychodzić na prostą. Polecam http://www.rozwiazane.pl – terapia online bez wychodzenia z domu, dyskretna, anonimowa i ze świetnymi specjalistami za 39zł/miesiąc. Na prawdę pomaga wyjść na prosta, otworzyć się i wreszcie ruszyć do przodu
Anka says
Chciałam wejść na stronę, którą polecasz ale wyskakuje mi jakaś strona o kosmetykach… mogłabyś sprawdzić i pokierować na nią raz jeszcze?
karmel says
Tamta strona już nie istnieje, ale z Panią Anią można się kontaktować przez znanylekarz.pl
czarownica000 says
myślę, że czasem nie rozmawiamy z bliskimi bo nam wstyd, że coś nam nie wyszło, a obcy ludzie nie będę nas oceniać mi pomogła pani psycholog po rozwodzie …. pozdrawiam
Małgosia says
Mój obecny partner jest właśnie taki, gdy ma problem zamyka się w sobie, a ja nie wiem jak mu pomóc. Potrafi przez tydzień dwa poprostu do mnie się nie odzywać. Wiecie co najlepiej zrobić?
karmel says
czasem każdy potrzebuje trochę ciszy, przestrzeni, odizolowania, ale nie 2 tygodnie.. coś takiego to jak dla mnie już poważna sprawa. powinnas z nim porozmawiać szczerze. może namówic na spotkanie z terapeutą lub psychologiem.
zniszczona says
Też miałam ten problem, zamknełam się w czterech ścianach i nic nikomu nie mówiłam myśląc, każdy ma swoje problemy. Moi rodzice też nie wiedzieli co u mnie w domu się dzieje. .. a teraz żałuję bo moja mama po tym jak jej opowiedziałam cały mój koszmar z człowiekiem, który kiedyś był moją podporą, a stał się potworem! katem! i niszczył mnie psychicznie! Dlaczego nie powiedziałam im tego wcześniej tylko dopiero jak zrobił ze mnie wrak człowieka? ! Moja odpowiedź była jedna: mamo tak wybrałam i sądziłam, że sama muszę sobie z tym poradzić. .. teraz wiem, że zrobiłam dużą krzywdę sobie i moim rodzicom bo pomogli by mi dużo wcześniej. Dalej walczę z moim potworem, ale mam wsparcie rodziców za co będę im dziękować do końca życia!
karmel says
miałam bardzo podobnie…tez nic nie mówiłam, ale żałuje. może inaczej by się to potoczyło.. tak czy siak, czasem nawet nie fizycznie, ale psychicznie, ktoś taki obciąża na lata i ciężko się uwolnić. mnie uratowała jedynie terapia. polecam http://www.rozwiązane.pl i terapię online z Anną Matusiak
Kasia says
Ja długo chciałam uratować małżeństwo, co mnie kompletnie wykończyło. Eks teściowa też pierw mówiła, że coś nie tak z postępowaniem mojego eks, że nie mam się dać coś zrobić z tym itd. Nie będę się rozdrabniała w szczegóły. Po roku i wielu szansach dawnych postanowiłam złożyć pozew o rozwód, niestety musi być chęć z dwóch stron ratowania związku, czy rodziny. To była chyba moja najodważniejsza decyzja w życiu, z której jestem dumna. Ale koniec końców ja zostałam najgorsza bo niby go wyżuciłam, a sam poszedł ok miesiąc przed sprawą. Tylko niestety powiedziałam, że jak wyjdzie powrotu nie ma, nie bawię się w odpoczynki itp. i wogóle zostawił mnie dzień po operacji żylaków i to zimą. Musiałam sama rąbać drzewo, zostawił mnie z 3 dzieci bez grosza z długami… Wszystko się zmieniło o 180 stopni, ale dałam radę. Jestem silniejsza, mam teraz faceta, który mnie kocha i jest dobrze.
Kata says
Ja dusze to w sobie juz 6 lat. Znajomi mówili że będzie łatwiej po rozwodzie a tak nie jest. Większość znajomych się odwróciła a rodzina udake ze ma wazniejsze sprawy. Czasem nie ma latqwj drogi.
karmel says
To może dobry specjalista?? Mi pomogło ;)
Kasia says
Żeby jeszcze „rodzina” była rodziną… Nie każdy niestety ma tyle szczęścia w życiu.
Przecież sama tak wybrałam więc i sama musze sobie radzić. I te słowa- inne mają gorzej, nie ma co narzekać lub masz jak chciałaś.