Jeśli ktoś myśli, że związek to ciągła sielanka i zero kłopotów, prawdopodobnie w żadnym nie poczuje się szczęśliwy i spełniony. Zakładając, że może być tylko miło i fajnie, zamyka sobie drzwi do tego co faktycznie jest związkiem a nie wyidealizowanym, rodem z baśni obrazkiem. Bo związek to przede wszystkim ciągła praca, sztuka kompromisu i…odpowiedzialność.
Siłą rzeczy wciąż w moim życiu (i z racji prowadzenia bloga i w związku z tym, że zawsze przyciągałam ludzi chcących porad sercowych) spotykam osoby, które mimo wszystko żyją wizją bycia we dwoje jak ze wstępu tego tekstu. Albo mają podejście pt.: „póki jest dobrze to jest dobrze, a jak się zepsuje to się zmywam”, albo „spoko, spoko, niech ta druga strona ma cały syf na głowie a ja jestem tylko jak jest miło i przyjemnie”. No jeśli ktoś sądzi, że z takim podejściem zbuduje poważną i trwałą relację jest zwyczajnie głupi.
Związek to codzienne wybory, walka, kompromisy, ustępstwa, branie odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka oraz ważne decyzje. Decyzje odnośnie wydatków, planów, przyszłości, wspólnego kredytu, dzieci i wszystkiego innego, bo życie we dwoje to przeżywanie za siebie i kogoś każdego dnia. To moje decyzje, które rzutują na mojego partnera czy partnerkę. To przyszłość drugiej osoby w moich rękach i odwrotnie. Problem polega na tym, że wiele osób zbyt lekko podchodzi do tego tematu i wydaje im się, że związek to tylko przytulanie, miłe wyjścia, jedzenie sobie z dzióbka, fajny seks i generalnie same przyjemności. Kpina.
Kochani, gdyby ludzie ogarniali tak podstawowe kwestie, myślę, że liczba rozwodów spadłaby o połowę. Gdybyśmy mieli świadomość powagi sytuacji, świadomość swoich decyzji i ich konsekwencji oraz dojrzałość – ilu dramatów dało by się oszczędzić.
Związek, wspomniane decyzje i odpowiedzialność to tez gotowość na budowanie wspólnej przyszłości. Związek nie jest staniem w miejscu. To ciągły proces, zmiany, ewaluowanie, pogłębianie, parcie do przodu. Jeśli ktoś myśli (zwykle panowie), że można ze sobą chadzać za rękę, do kina i na imprezy do końca życia bez deklaracji, kroków na przód, wchodzenia na nowe i nowe etapy – to albo dana osoba jest jeszcze zbyt dziecinna by to pojąć lub kompletnie nie gotowa i boi się ciążącej na niej odpowiedzialności. Bo ona tyczy się też czasu. Czegoś co jest bezcenne i bezzwrotne. Jeśli zabierasz komuś jego czas dajesz fałszywe nadzieje, zwodzisz go i bawisz się nim- pamiętaj, że karma wraca i jest straszną dzi***.
Nie piszę tu o czymś niezwykłym i odkrywczym, ale tak banalnym, że niestety większość kompletnie o tym zapomina. Dlatego właśnie zwracam się do ciebie kobieto: nie czekaj na swojego chłopa, który nie może się ogarnąć kolejny rok, choć już dawno masz za sobą 30. Nie doczekasz się i zostaniesz na lodzie- bez chłopa i bez dziecka, którego prawdopodobnie tak byś chciała. Nie da Ci pierścionka, nie zdeklaruje się i nie postąpi tak jak marzysz, bo…nie jest albo nigdy nie będzie gotowy.
Drogi mężczyzno: nie czekaj na kobietę, która teraz stawia inne rzeczy pond Tobą i Wami. Nie czekaj na jej decyzje, nie łykaj kolejny rok z rzędu tekstów o jej niezdecydowanie, braku gotowości itd. Jeśli tak mówi, nie wie czego chce i na pewno nie kocha Ci tak jak byś tego chciał.
Szanujmy siebie, pamiętajmy o odpowiedzialności, nie traćmy czasu i życia innych i żyjmy świadomi słów, czynów i deklaracji oraz tego, że gdy się powiedziało A to trzeba powiedzieć B.
Kaśka says
Święte słowa! Byłam miłością życia, wielkie słowa, obietnice i co? I nic, bo Pan – jak się okazało działał na wiele frontów. Mówiłam niejednokrotnie o odpowiedzialności, kompromisach i cieszę się, że przejrzałam na oczy bardzo szybko. Zrozumiałam, że moja walka, moje słowa spływały jak po kaczce, bo Pan… miał inne targety. Póki siedziałam cicho i miło spędzaliśmy czas – istna sielanka, a kiedy zaczęły się poważne tematy dotyczące wspólnej przyszłości – nagle zmiana frontu. Bolało bardzo, ale wiem, że po rozczarowaniu – bo w tym wszystkim byłam autentyczna – które mnie spotkało, jestem silniejsza, jestem inną kobietą. Niestety muszę go oglądać codziennie w pracy – on ma się świetnie, ale to też pokazuje kim byłam dla niego od samego początku, pomimo deklaracji, wielkich słów. Byle do przodu! :)
fajna babka says
kochana..własnie szczęśliwie dla mnie..wyszłam z takie go samego gó***a!matko kochana jak Cie rozumiem!byłam 6 lat z 50 letnim dziś facetem który nie potrafił się zdeklarować..zabrał mi 6 lat ..najlepszych lat…dzięki Bogu mam dziecko z poprzedniego związku..ale tak jak mówisz..dopóki było na jego warunkach,czyli milutkie spotkania i mega sex było w porządku..ale jak zaczęłam cisnąć o mieszkanie zaczęły się schody i uciekł jak szczur…minęły dwa miesiące od rozstania…tęsknię ale wiem ,że odejście to dobra decyzja…mam szanse poznać kogoś kto chce rodziny…a są na świecie jeszcze fajni faceci…dupkom dziękujemy ;)
Maciek says
Witam,
Gdzie ja miałem oczy ? Ja byłem zabawka ostatnie 10 lat bo pochodzę z rozbitej rodziny i nigdy nie chciałem żeby to dotknęło moich dzieci. Jak powiedziałem ze musi zmienić prace i oderwać się od koleżanek rozwódek to od razu położyła rozwód.
Ja nie szukam nic na sile aczkolwiek bym chcial bo samotność doskwiera. Po ostatnich dwóch spotkaniach jestem zrażony dalej to samo zabawa w piaskownicy.
Może przyjdzie ten dzień „szukajcie a znajdziecie”
Anka says
Znamy się 11 lat. Po ślubie 6. Mamy dwóch małych synkow. Rok temu okazało się ze on ma kochankę. W marcu tego roku temat wrócił gdy się okazało że on jej obiecuję że jak tylko tu ze mną wszystko zakończy to będą razem…ze ją kocha … Po kilku tygodniach i wielu wymienionych słowach podjął decyzję ze nie zostawi rodziny … Jego cechy charakteru typowe dla Strzelca (poczucie wolności, upodobania erotyczne, chęć zmian) są tlamszone przez mocne poczucie odpowiedzialności …Stwierdził że głównie to zatrzymało go przy nas… Czy będzie wierny – nie wiem. Czy ufam – jasne że nie. Jak to się skończy ? – walczymy o siebie, zmieniamy się, rozmawiamy, dużo czytamy żeby wyjść z tego -mam nadzieję tylko -kryzysu…
Anka
Dominik says
Cholera kobieto. Piszesz z takim sensem. Dla mnie małżeństwo to było wzięcie odpowiedzialności za moją żonę. Ale chciałem też, żeby ona czuła i myślała tak samo. Że oboje jesteśmy za siebie odpowiedzialni nawzajem. Za dom. Za ciepło. Za rodzinę. Za koty. Że obydwoje kształtujemy nasza rzeczywistość. Nie ma egoizmu w małżeństwie i chyba w żadnym związku. Jest partnerstwo. Ciężka praca nad sobą żeby druga osoba czuła się najważniejsza, kochana, doceniona.
Myślę że dawałem z siebie dużo, zrezygnowałem z moich pasji, planów, żeby ona mogła się spelniac w swojej pasji, wspierałem ja jak tylko mogłem. Oczywiście nikt nie jest bez wad i wiem że bardzo raniłem swoją żonę wybuchami złości, czepianiem się o to że ona cała energię wkłada w pasje a już nie w nas. Czułem się że walczę o 3 miejsce z lodówką. Wiem że mnie kochała, ale wiem też, że nie dopuszczala myśli, że oboje mamy być dla siebie Opoka i ostoją, nie tylko ja dla niej.
Mimo wszystko każdy ma taką osobę, która zawsze będzie ta jedyna. Dla mnie już do końca życia ona będzie ta jedyna. Ta największa miłością życia. Ale trzeba iść do przodu. Tak też może być coś dobrego jeszcze przed nami
Lena says
Niestety tak to jest ze czasami ktoś jest dla nas ważniejszy niż my sami. Mnie to spotkało po 16 latach po ślubie….. mąż odszedł. …walczy z depresja…. zawsze dla niego ważniejsza była firma praca która w tej chwili zabrała mi go nieodwracalnie….. a życie jest takie krótkie. …..