!!NOWY POST!!
Ostatnio zajawiłam Wam temat życia w układzie, układzie, który może mieć przeróżne formy, wiele twarzy i dyktować go może wiele czynników… Wydaje się to być anomalią, a jednak nawet Ty sama, możesz tkwić w czymś takim, nie zdając sobie z tego sprawy. Jak to wygląda? Już tłumaczę.
Układy związane z dwojgiem ludzi, zwykle kojarzą nam się z byciem jakąś utrzymanką, kochanką czy ustaleniem z druga osobą tworzenia związku na zasadzie czerpania jakichś korzyści. Okazuje się jednak, że absolutnie może to wyglądać zupełnie inaczej, co więcej, możemy w nim tkwić i nawet o tym nie wiedzieć. Układ to również bycie z kimś z wygody, dlatego, że nie chce mi się szukać partnera, z którym połączyłoby mnie coś głębszego, prawdziwszego. To bycie z kimś, bo nie muszę się o nic martwić- przecież zadba o dach nad głową, jedzenie, wakacje, wygodne życie. To bycie z kimś, bo spotykamy się od lat i, mimo że już nic nas nie łączy, mam tego kogoś i tyle. Podobnie jest ze związkami opartymi na korzyściach płynących z pomocy rodziny partnera- bo jej rodzice kupią nam mieszkanie, jego rodzice kupili nam auto a czasem fundują wakacje, bo dostaniemy ileś hektarów itd.
Czy w takich układach jest coś złego, czy może jednak są akceptowalne, pozostawiam Waszej ocenie. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na tę część osób, które znalazły się w nim bezwiednie. Wczoraj dostałam kilka wiadomości od takich dziewczyn, które w większości zawierały jeden i ten sam scenariusz. Związek trwający od czasów szkolnych, wspólne dorastanie, dojrzewanie, pierwsza miłość i dość naturalnie, wspólne wkroczenie w dorosłość jako małżeństwo lub narzeczeństwo. W całym tym przyzwyczajeniu do siebie, ani jedna, ani druga strona nie zauważyła, że kompletnie już do siebie nie pasuje, że w dorosłym życiu z pewnością nie zwrócili by swojej uwagi a na pewno nie podjęli decyzji o poważnej relacji i budowaniu razem rodziny. Trwali jednak razem, bo tak było łatwiej. Co więc z taką sytuacją?
Myślę, że wbrew temu, jak bardzo oburzamy się na takie rzeczy i jak wielu przeciwników takich zachowań się tu znajdzie, naprawdę takich związków jest masa. No bo czym innym jak nie wygodą i pójściem na skróty jest argumentacja kobiety brzmiąca: z moim mężem nie jestem szczęśliwa, nie czuje się w tym związku dobrze, ale…mamy mieszkanie, mąż nieźle zarabia, dzieci mają wygodne życie, ja też. Co, gdy dochodzi do ekstremów i kobieta zostaje, mimo że mąż pastwi się nad nią i dziećmi…ale zapewnia dach nad głową. Ile razy słyszałam o takich sytuacjach i braku decyzji o rozejściu się, „bo musiałaby się przenieść do jakiegoś małego, wynajętego i obskurnego mieszkania oraz pójść do pracy”. Czy to nie to samo- życie, bycie z kimś dla wygody i korzyści, które tłumaczy dobrem dzieci (nawet wtedy, gdy narażone są na uszczerbek psychiczny i fizyczny)?
Izka says
Moim zdaniem jest wiele takich par, małżeństw z wygody , z przyzwyczajenia….nawet znam kilka takich par…jedna ze znajomych powiedziała, że jej mąż może mieć kochankę! nie przeszkadzało by jej to najważniejsze, że… właśnie ma wygodne życie, dzieciaki również i męża od czasu do czasu bo ciągle jest w rozjazdach, inna zaś koleżanką mąż pracuje, potrafi zająć się dziećmi obowiązkami domowymi również ale jej nie okazuje czułości, żadnych chwil we dwoje….ale po co cis zmieniać tyle lat razem, nikogo już nie poznam a tu wiem co mam…takie jest myślenie tych kobiet…ale powiem szczerze, że sama miałam klapki na oczach i podobne myślę ale to było kiedyś, dojrzałam i chyba też zmądrzałam ;) pozdrawiam